Krwawa historia pewnych skarpetek złuszczających. Ostrzegam - zdjęcia (szczególnie jedno) tylko dla osób o mocnych nerwach...

Bardzo długo zwlekałam z dodaniem dzisiejszego postu. W komentarzach na Waszych blogach kilkakrotnie przestrzegałam przed zbytnim entuzjazmem związanym ze złuszczaniem stóp za pomocą skarpetek z kwasem...

Obawiałam się jednak Waszej reakcji na mój własny paznokieć, który prezentował się naprawdę ohydnie i którego najzwyczajniej w świecie wstydziłam się tu pokazać. Stwierdziłam jednak, że blog ten dociera do pewnej ilości osób...A nóż uda mi się przestrzec jeszcze kogoś poza kręgiem najbliższych osób?

Odważyłam się zatem. Proszę więc o wyrozumiałość i jeśli mój paznokieć wzbudzi w Was odruchy wymiotne - nie musicie o tym pisać ;) We mnie wzbudzał każdego dnia, do dnia wczorajszego, kiedy mogłam go wreszcie pomalować i założyć po raz pierwszy w tym roku sandałki...

Zaczynając od początku. 
Skarpetki, z których korzystałam były od firmy GlySkin Care i prezentowały się następująco:

http://hairwitchproject.blogspot.com/2016/05/krwawa-historia-pewnych-skarpetek.html


Źródło zdjęcia: grafika Google

W tym miejscu bardzo Was przepraszam za brak autorskich zdjęć zarówno produktu jak i pierwszych etapów złuszczania. Myślę jednak, że okres czasu prowadzenia przeze mnie tego bloga jak i treści w nim zawartych daje Wam przekonanie, że relacja ta jest prawdziwa. Nie mam żadnego celu aby oczerniać Bogu ducha winną firmę...

Ta jednak jest winna i dlatego nie mam zamiaru jej oszczędzać.

Skończmy zatem przydługie przemowy i startujmy wreszcie :)

Jak przebiegł sam zabieg? Skarpetki trzymałam przez okres czasu wskazany przez producenta. W trakcie nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Po spłukaniu preparatu skóra była nawilżona i gładka. Tak samo wyglądała po każdym prysznicu przed zabiegiem.

Przez ok. tydzień nie działo się nic. W okolicach siódmego dnia naskórek zaczął robić się "papierowy" i powolutku odstawać od skóry. Po kolejnych kilku dniach pojawiły się widoczne pęcherzyki i pęknięcia naskórka. W tym miejscu wskazuję, iż stopy nadal codziennie przed spaniem nawilżałam kremem. 

Część skóry zeszła i ukazała się nowa, w dotyku dosłownie jak pupcia niemowlęcia. To był miły okres. 
Zaczęło się jednak pobolewanie w okolicach dużych palców u stóp, którego (w owym czasie) w ogóle nie wiązałam z omawianym dziś zabiegiem.

Nagle okazało się, że to nie koniec złuszczania...Ta nowa skóra również zaczęła pękać i złuszczyła się ponownie, tym razem do krwi... 
Zaznaczam, iż w tamtym okresie stosowałam silne kuracje kremami natłuszczającymi i wazeliną. Chciałam jak najlepiej chronić nową skórę.

Pęknięcie wyglądało mniej więcej tak: 


Źródło zdjęcia: grafika Google

W podobnym okresie ból dużych palców o stóp zaczął się nasilać...Pojawił się obrzęk, zaczerwienienie, palce zżółkły i zaczęły się łuszczyć na powierzchni, schodzić "płatami". Leczono mi je maściami z antybiotykiem, przeciwbólowymi, przeciwgrzybiczymi. Palec u lewej stopy zareagował pozytywnie i uległ poprawie. Palec prawej stopy niestety nie i było coraz gorzej :(  
Paznokieć całkowicie przestał rosnąć. 

Wyglądał następująco (tak - to jest już zdjęcie mojego [!] paznokcia):


Chcąc uniknąć jego chirurgicznego usunięcia trafiłam do Podologa. Na pierwszej wizycie stwierdzono, że paznokieć odchodzi od macierzy a wał paznokciowy ma silny stan zapalny.

Założono mi zatem klamrę, która wygląda tak:


Źródło zdjęcia: grafika Google 

Oprócz tego w boczne wały paznokciowe założono mi tamponadę, która miała odseparować wał paznokciowy od paznokcia i dzięki temu ułatwić mu wzrost.
Z uwagi na klamrę, której centralny element wystaje  ponad paznokieć byłam zmuszona kupić nowe buty, w których palec nie będzie boleć a klamra uwierać.
Na moje nieszczęście buty o takim kształcie i będące na tyle uniwersalne aby móc chodzić w nich do pracy (biurowej) były wyłącznie od Lasockiego i...zubożyły mi kieszeń.

Obecnie palec po środowej wizycie kontrolnej prezentuje się następująco:


Daleko mu do ideału, ale może wreszcie sobie odpoczywać w odkrytych butach, więc są szanse,że niebawem całkiem wróci do siebie.

Podsumowując:
Zapragnęłam idealnych stóp wydając na skarpetki 20 zł. 
Aby wyleczyć palec musiałam zakupić klamrę, której założenie kosztowało mnie 140 zł. Dodatkowo comiesięczna wizyta kontrolna będzie mnie kosztować 20 zł + nowe buty w cenie 160 zł.

Powinnam też doliczyć do tego emocje J., który zapewne z powodu mojej głupoty miał ochotę rozłupać mi ten głupi łeb, potem go poskładać a potem znów rozłupać ;)

Bilans jest zatem jednoznaczny.

Tysiąc razy zastanowię się przed wypróbowaniem jakiegokolwiek zabiegu o takiej ingerencji.

Wam zazdroszczę tylko jednego - możecie nauczyć się na moich błędach.
Pozdrawiam Was i jednocześnie przepraszam za te niesmaczne widoki,
Iwona.

43 komentarze :

  1. Bidulka...mam inny bezpieczny sposób na gładkie stopy. To vick vaporub :D Na noc wmasuj w stopy dość grubo pod skarpetki. Rano efekt mnie zaskoczył. Po prysznicu warto spumeksowac troszeczkę neurologiczne miejsca np brzeg pięty i można nałożyć krem lub znów (tylko cienka) warstwę vicka tak tylko dla nawilżenia :) ja jestem zachwycona i cały ten banalny zabieg jakoś tak mnie relaksuje, i nawet lepiej mi się śpi :p :D a na te skarpetki miałam kiedyś ochotę ale wlasnie mi przeszło o_O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pomysł i wsparcie :*
      Spróbuję z tym Vicsem, ale najpierw skończę kurację maścią z wit. A z pomocą...folii spożywczej użytej na całą stopę, ale bez palców;)

      Usuń
  2. o rany ;( życze zdrowia
    ja ze skarpet przetestowałam 2 różne modele
    Lbiotica - szajstwo, zero efektów
    Holika Holika - efekt był rewelacja za 1 razem, kupiłam skarpetki rok pozniej znowu i zero efektu, może to byla podróbka ?

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja właśnie tydzień temu założyłam złuszczające skarpetki L'Biotici i właśnie stopy są na fazie złuszczania ;) Po tym wpisie mam tylko nadzieję, że po kuracji nie nastąpią takie skutki jak u Ciebie, wyobrażam sobie ile nerwów i bólu musiało Cię to kosztować, nie mówiąc już o straconych pieniądzach. Na szczęście widać, że idzie ku dobremu i będzie wszystko dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej! Okropieństwo. Biedna, ale się namęczyłaś. Ja miałam kiedyś takie skarpetki, ale od Bielendy i spisały się świetnie. Dobrze, że napisałaś ten post, bo ostrzegłaś innych :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad Bielendą zastanawiała się moja Mama, ale i tak ich nie kupi, bo się boi...

      Usuń
  5. Bardzo Ci współczuję tego cierpienia, także strat finansowych jak i zdrowotnych. Mimo, że widywałam dużo gorsze historie z racji swojej pracy, to na takie skarpety nigdy się nie zdecyduję. Dobrze, że opisałaś, straszne że musiałaś to przeżyć. Trzymaj się :* PS. Powinno być jakieś ubezpieczenie od skutków takiego testowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś słyszałam o takich "cudach" po skarpetkach złuszczających i raz na zawsze się z nich wyleczyłam. Wolę wydać 50 czy nawet 100zł i iść na pedicure do sprawdzonej kosmetyczki i dzięki temu wiem, że pięty będą jak u niemowlaka, a i krzywda mi się nie stanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna... Wygląda to okropnie, a bolało pewno jeszcze bardziej... Ja używam takich skarpetek, ostatnio nawet pisałam u siebie o Marion, ale nie przypuszczałam, że mogą zrobić taką krzywdę. Myślałam, że mimo wszystko, mają delikatniejsze działanie. Zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeny, ale katusze musiałaś przechodzić! Taki produkty z takimi "efektami" w ogóle nie powinien zostać dopuszczony do sprzedaży! Na twoim miejscu walczyłabym o odszkodowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana... Właśnie wyleczyłaś mnie z chęci próbowania skarpetek złuszczających. Bardzo Ci współczuje. Mam nadzieję, że palec zagoi się jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja raz w życiu miałam złuszczające skarpetki. Na szczęście krzywdy mi nie zrobiły, ale kiedy poczytałam na kilku stronach o nich negatywnym działaniu, przestałam w ogóle myśleć aby znowu je kupić ;) Niech paluszek wraca do dobrej formy!

    OdpowiedzUsuń
  11. ojej to musiało być straszne. Współczuje bo wiem co to popękane do krwi stopy :( oby jak najszybciej wszystko wróciło do normy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo Ci współczuję, nie spodziewałam się, że skarpetki złuszczające mogą narobić tyle szkód. Bardzo mi przykro. Na pewno po ten produkt nie sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedulka! Ja używam skarpetek od L'biotiki i jestem bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie dlatego obawiam się tego typu produktów :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja bidulka!!! Iwcia ja ostatnio robiłam sobie taki zabieg na dłonie i aż mnie teraz zmroziło. Mam nadzieję,że nic u mnie się nie wydarzy. Trzymaj się kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  16. o matko :((( też mnie korcą wszelkie te skarpetki z kwasami , ale jeszcze do tej pory nie używałam żadnych i może dobrze.

    Pozdrawia :**

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczerze mówiąc pierwszy raz się spotkałam z takim przypadkiem. Oczywiście na zagranicznych stronach widywałam, ale wśród polskich blogerek, nie czytałam wcześniej. Nie chce myśleć, przez co musiałaś przechodzić, całe szczęście że ani na mnie, ani na mojego ukochanego, żadne tak nie zadziałały. Teraz się już 10 razy zastowie, czy kupie kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja podziękuję za takie produkty. Chyba się na takie nigdy nie skuszę

    OdpowiedzUsuń
  19. Oby jak najszybciej wszystko wróciło do normy. A miałam zamiar zakupić takie skarpetki...

    OdpowiedzUsuń
  20. Ojej, jestem w szoku! Współczuję bardzo, dobrze że nas ostrzegłaś.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak dotąd nie miałam takich przygód ze skarpetkami złuszczającymi ;/ Brrr... szok dosłownie! Oby wszystko szybko wróciło do normy!

    OdpowiedzUsuń
  22. W życiu bym nie pomyślała, że te skarpetki mogą zrobić aż taką krzywdę. Moje pierwsze leżą sobie w pudełku, ale po Twojej historii wywalam je i nie ryzykuję.

    OdpowiedzUsuń
  23. O kurde :O Wspolczuje! :-(
    Ja nigdy nie uzywalam takich produktow i po tym poscie musze przyznac, troche sie boje... Chyba w ogole z nich zrezygnuje. Wole nie ryzykowac :-D

    PS. 'grafika Google' nie jest zrodlem zdjecia. Twoje zdjecia z bloga tez moga tam sie pojawic i chyba nikt by nie chcial, zeby ktos podpisal Twoje foto 'google' :-) Ale to taki maly szczegol ;-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info :) Nie wzbraniam się jednak dodawać zdjęcia ze znakiem wodnym, ale na przyszłość postaram się znakować źródła dokładniej :)

      Usuń
  24. O współczuję. :-( ja mam podobny problem z piętami :-(

    OdpowiedzUsuń
  25. Jestem w szoku ze takie cos mialo miejsce! To niedopuszczalne...

    OdpowiedzUsuń
  26. patrząc na te zdjęcia, to aż bolą mnie palce! :( masakra, biedna!

    OdpowiedzUsuń
  27. Dwa razy robiłam sobie zabieg z zużyciem złuszczających skarpetek i nigdy nie miałam podobnego problemu. Bardzo mi przykro, że Twoja skóra i paznokcie zareagowała tak negatywnie na ich skład. Trzymam kciuki za szybką rekonwalescencje.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ojej, współczuję biedna :*
    Na pewno się nie skuszę na takie skarpetki.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dobrze, ze natknęłam sie na tego posta, sama chciałam je kupic

    http://kn-fashionlovers.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się zatem, że opublikowałam go w odpowiednim momencie :)

      Usuń
  30. oj biedna!! powinni to wycofać z produkcji!! o odszkodowanie proś!

    OdpowiedzUsuń
  31. Masakra, wspolczuje max bo bolalo pewnie nieziemsko! Skutecznie odstraszylas

    OdpowiedzUsuń
  32. A ja właśnie jestem już w końcowej fazie po zabiegu tymi skarpetkami... Pisałam już o nich recenzję i w komentarzu znajoma napisała mi o Twoim poście. Teraz będę uważnie obserwować swoje stopy i chyba już więcej nie skuszę się na taki zabieg

    OdpowiedzUsuń
  33. Masakra co te skarpetki zrobiły z twoim paznokciem. Ja stosowałam skarpetki firmy l-biotica który nie zrobiły u mnie kompletnie nic ,ani nie nastąpiło złuszczenie skóry ani na szczęście nie zrobiły mi żadnej krzywdy .

    OdpowiedzUsuń
  34. Boże :( Współczuję z całego serca... :(( Coś strasznego! Zgłoś to do producenta, powinni usunąć te dziadostwo z rynku... Należy Ci się odszkodowanie...

    Jestem w szoku :(

    OdpowiedzUsuń
  35. Niestety, o stopy dbamy najmniej i pózniej sa tego skutki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat nie był zryw po roku zaniedbywania i obrastania skórą krokodyla ;) Chciałam tylko żeby było jeszcze LEPIEJ. A jak wiadomo - lepsze jest wrogiem dobrego i to obrazuje niestety ten post.

      Usuń
  36. Wyprobowywanie nowych produktów niestety jest ryzykowne. Ja raczej mam kilka swoich ulubionych, których sie trzymam a nowe kupuję tylko z dobrych recenzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam lepszego efektu i kupiłam skarpetki, które wtedy zbierały ogrom pozytywnych opinii. Ale jak widać i tak można się przejechać ;)

      Usuń

Hair Witch Project | beauty and lifestyle blog © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka