Odkąd pamiętam byłam ciężką we współżyciu marudą. Dając mi pół szklanki wody mogłaś być pewna, że będę narzekać na to, że mi żałujesz.
No to skoro już mnie polubiłaś - przejdźmy dalej :)
Zawsze moja Mama kładła mi do głowy, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Tak się stało i w moim przypadku, kiedy los postawił mi na drodze J. <3 To on jest tym Złotym Człowiekiem, który postanowił nade mną popracować. Zdecydowanie mogę stwierdzić, że pozytywnie wyprał mi mózg czym przysłużył się światu. Jak zatem widać - los był szczodry dla mnie, ale biedny J. chyba nie wiedział na co się pisze :) Na szczęście nad tym nie ubolewa (głośno), więc uznajmy odgórnie, że korzyść była obopólna.
Czy jednak łatwo było mi wytrwać w tych różowych okularach?
Zdecydowanie nie! Były wzloty i upadki a stare naleciałości i przyzwyczajenia bardzo często dawały o sobie znać. Kiedy z początkiem roku poznałam niepokojącą diagnozę - dotarło do mnie, że mimo młodego wieku (nawet nie śmiej myśleć inaczej!) mój stan zdrowia pozostawia wiele do życzenia. Wiedziałam, że pozytywne myślenie na pewno tego stanu nie pogorszy a wręcz przeciwnie - może pomóc.
Przecież czytałam o takich ludziach, znałam ich historie.
I kiedy tak na to spojrzałam - podłamałam się.
Po prostu.
Czułam się jakby to nie dotyczyło mnie, bo przecież nie mogło. Byłam trochę odrętwiała choć starałam się nie dać tego po sobie poznać. Tylko J. wiedział dlaczego od czasu do czasu, całkiem bez powodu, szklą mi się oczy. Ten stan trwał przez... kilka dni :)
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że wiele (jeśli nie wszystko) jest w moich rękach. Postanowiłam zatem działać zadaniowo: opracować konkretny plan działania, trzymać się go i odhaczać wykonane zdania - jedno po drugim.
Zaczęłam od wprowadzenia totalnie, ale to TOTALNIE zdrowego odżywiania. Dołączyłam do tego dalsze przyjemności w postaci regularnych ćwiczeń aż po medytację i pracę nad redukcją stresu.
Wiadome jednak było, że wizyta w szpitalu jest nieunikniona. Miałam już ustalony termin pobytu, który jednocześnie uznałam za termin oceny działania mojego planu.
I było to dokładnie tak proste jak to opisałam.
Zwykła logiczna ocena obecnego stanu.
Jak to się wszystko skończyło?
W Szpitalnym Przybytku Radości spędziłam łącznie 3 dni.
Najmniej ile się dało.
Wyniki okazały się lepsze niż mogłam to sobie wymarzyć a personel patrzył na mnie z miną "Co Ty tu w ogóle robisz, dziewczyno?" :)
Czy zawdzięczam to wszystko obecnemu nastawieniu do życia?
W duchu wierzę, że tak.
Odsunięcie na bok negatywnych emocji, skoncentrowanie na wykonaniu zaplanowanych działań, zdrowy tryb życia a przede wszystkim pozytywne myślenie i przekonanie o tym, że to wszystko ma sens musiało choć w części przełożyć się na efekt końcowy.
A nawet jeśli sobie to wszystko wmawiam i było to po prostu zwyczajny i od nikogo i niczego niezależny fuks to przynajmniej nie byłam wyjącą w poduchę i wiecznie jęczącą zmorą, która swoim jestestwem uprzykrza tylko życie sobie i innym.
Najzwyczajniej w świecie miałam też czas na inne przyjemności :)
Mimo depresji na plecach, staram się być optymistką :)
OdpowiedzUsuńTo się chwali i dobrze, że to jednak nie jest oksymoron.
UsuńŻe tak można.
Totalnie podziwiam <3
ja sobie powtarzam że trzeba iść do przodu i nie patrzeć wstecz. I że wszystko zależy od nas od naszego nastawienia, wiary, podejścia do życia. Jeśli takie nastawienie będziemy mieć i wierzyć że będzie dobrze to wszystko się uda :)
OdpowiedzUsuńTo prawda <3
UsuńPrzysłowie, że "każdy jest kowalem swojego losu" jest wyjątkowo prawdziwe. Tak jak to, że "kujemy" swoimi myślami, swoim nastawieniem. Podobne przyciąga podobne - jak karmisz się wszystkim, co negatywne to przyciągasz kolejne ciemne myśli i wtedy do lepszej jakości życia daleko.
A wystarczy zacząć od zmiany nastawienia - spróbować choć troszkę. My sami sobie tworzymy rzeczywistość w końcu :)
otóż to! Bo wiara daje energię do działania i sięgania po to co najlepsze;)
Usuńja staram sie go uczyć :D
OdpowiedzUsuńTo już jesteś na dobrej drodze jeśli tego chcesz :)
UsuńNie zawsze da się to utrzymać, każdemu w końcu zdarzają się gorsze chwile, ale w każdym momencie możemy coś z tym zrobić i to jest a tym wszystkim najlepsze :)
Ja jakos „nabyłam” bycie optymistka. Nie wiem czy się tego nauczyłam czy co. Kiedyś sporo narzekałam i dużo rzeczy mi nie odpowadalo, byłam marudna i mało co było w stanie zrobić mi przyjemność bo zawsze znajdowałam drugie dno. Teraz zdecydowanie mniej się przejmuje i wiedzę pozytywny nawet w drobnych rzeczach :) cieszą mnie małe rzeczy, które kiedyś nie robiły na mnie żadnego wrażenia :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie te małe rzeczy i znajdowanie w nich radochy to chyba podstawa wszystkiego :) Wczoraj po obiedzie miałam przeogromną, ale to przeogromną ochotę na popcorn, którego nie mieliśmy na stanie. J. mimo ulewy postanowił po niego pójść i kiedy już tak pożerałam tą miskę to stwierdziłam, że wizyta w najdroższej i najwykwintniejszej restauracji nie dałaby mi tak wiele jak ten zwykły popcorn, kupiony jeszcze z takim poświęceniem ;) Bo jakby nie kochał to przecież nie lazłby w taki deszcz :D
UsuńFajne zdjęcia. Podziwiam Twoje pozytywne nastawienie. Sama jakoś specjalnie nigdy optymizmem nie tryskam. Tym bardziej podziwiam takie postawy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWiesz - jak człowieka dotyka kiepska diagnoza to z automatu naprawiają się priorytety i nie rozmienia się na drobne. Nie jest to łatwe, ale można się tego nauczyć.
Mówię to ja, będąca przez ponad 25 lat życia na 30 totalnym malkontentem :)
Great pictures! I love your positivity. Much love to you.
OdpowiedzUsuńThank you so much <3
UsuńJej jakie ty masz cudowne loki <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ślicznie! Sporo tutaj znajdziesz na temat ich pielęgnacji jeśli by Cię ona interesowała :)
UsuńMega pozytywna energia! Ja staram się, jak mogę, zwłaszcza przy jesieni :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńNo tak - pogoda czasem zniechęca, ale niebawem ma nas czekać ta prawdziwie złota odsłona jesieni, więc czekam z utęsknieniem :D
Świetnie nastawianie! Miło czytać o takim podejściu do życia i pozytywnych zmianach.
OdpowiedzUsuńMi dieta i sport również bardzo pomaga w pozbyciu się codziennego stresu. Wtedy naprawdę czuję, że żyję - zdrowo, aktywnie i z dużym ładunkiem dobrej energii :D
Pozdrawiam serdecznie :)
Sport jest rewelacyjny na odstresowanie :) Najbardziej idzie mi w górach - piękne otoczenie i sport jednocześnie:D
UsuńSwietny tekst, sama jestem optymistka i czasem zdarza mi sie na zbyt oderwanie od rzeczywistosci, ale ja mam mojego meza (realista) ktory sukcesywnie pozwala mi opasc na ziemie hahaha :D
OdpowiedzUsuńTeraz też mam momenty oderwania, ale w sumie nikt mnie już na ziemię nie ściąga :D
UsuńJa jestem zdania, że nie warto wszystkim się przejmować, bo naprawdę idzie się na bawić jakiejś depresji. A po co to komu? Ja się mało kiedy przejmuje i praktycznie wszystko biorę na luzie ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! A to, co zmieniło moje życie to przestać się przejmować rzeczami, na które nie ma się wpływu :) Człowiek od razu czuję, że żyje! :D
UsuńCóż, mogę Ci przybić piątkę-sama jestem taką marudą, cały czas jestem niezadowolona z życia...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tej pozytywnej energii, ja choć cały czas nad tym pracuje ,to mam wrażenie że im starsza jestem tym więcej tego pesymizmu we mnie
Pozdrawiam
Dlatego właśnie trzeba nad sobą pracować i też zwracać uwagę na to, czym się otaczasz :) Oglądanie druzgoczących wiadomości, dramatów, spotykanie się z ludźmi, których celem nadrzędnym jest uprzykrzenie Ci życia to nic dobrego i nie pomaga w pracy nad sobą :)
UsuńMi niestety czasem tej pozytywności brakuje. Nauka optymizmu jest ciężka ale warto ją podjąć :)
OdpowiedzUsuńNie ma windy - trzeba zaiwaniać po schodach :D
UsuńAle wtedy satysfakcja jest jeszcze większa :))
U mnie niestety też była zaskakująca diagnoza lekarzy i po wielu wylanych łzach nadal się uśmiecham :)
OdpowiedzUsuńNastawienie wiele potrafi zmienić :) Nie warto nigdy przestać się uśmiechać <3
UsuńPozytywne myślenie działa cuda, przekonałam się o tym nie raz :)
OdpowiedzUsuńW pełni się zgadzam :) Więc skoro takie to cudne - staram się żeby wiodło u mnie prym, bo zaszkodzić nigdy nie zaszkodzi :D
UsuńStaram się zmieniać moje nastawienie i widzę, że coraz bardziej idę do przodu. :)
OdpowiedzUsuńBo to tak jest :) Ja sama byłam sceptycznie nastawiona, ale to sprawia po prostu, że życie jest łatwiejsze jak człowiek nie zamartwia się pierdołami :)
UsuńSuper sprawa bardzo chętnie bym wysłała tam mojego partnera. Od jakiegoś czas zauważyłam że nic mu się nie podoba i wpływa to na mnie negatywnie .
OdpowiedzUsuńW sensie, że wysłałabyś go do Szpitala, czy co? ;)
UsuńWiesz - może warto o tym porozmawiać i jakoś mu pomóc zmieniać nastawienie do życia? Bo ja właśnie byłam taką uciążliwą bułą i gdyby nie J. - jego uczucie, pomoc i zaangażowanie to nie byłabym tu, gdzie jestem teraz :)
Może Twój facet potrzebuje takiego wsparcia od Ciebie? :)
Bardzo ciekawy post. U mnie z optymizmem bywa różnie, chyba jeszcze muszę nad tym popracować. ;)
OdpowiedzUsuńTo jest jedna z tych gałęzi naszego życia, nad którą praca na pewno nie wychodzi na złe - wręcz przeciwnie ;)
UsuńWięc zachęcam gorąco :)
Moje zdrowie ostatnio też coś szwankuje, staram się uczyć optymizmu na każdym kroku. Już jest lepiej niż było, ale długa droga przede mną :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest idealnie, ale to powolne dążenie do celu nas rozwija :) A o zdrowie trzeba dbać, więc polecam nie tylko zdrowe jedzenie, ale i zdrowe myśli :)
UsuńTrzeba pracować, by spełnić marzenia i da się wszystko ❤
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest i to wcale nie jest slogan bez pokrycia od jakiegoś pseudokołcza :D
UsuńTeż przekonałam się, że pozytywne myślenie ułatwia życie, nie jest to moja wrodzona cecha charakteru, ale można się tego nauczyć :) pozdrawiam i życzę zdrowia :)
OdpowiedzUsuńBo człowiek nie bydło i może nad sobą pracować z powodzeniem przez całe życie :)
UsuńDziękuję za miłe słowa <3
Ale super optymistyczne zdjęcia, aż chce się je oglądać. Dzięki za receptę, którą przedstawiłaś. Dajesz motywację!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Dorotka :)
UsuńWybrałam te totalnie spoza planów i postanowiłam je upublicznić xD
Cieszę się, że to nie był zły pomysł a i recepta Ci się spodobała :D
również jestem zdania, że nic nie dzieje się bez przyczyny, sama do tego doszłam jakieś 3? lata temu. świetny post, daje naprawdę do myślenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło. Chciałabym zaobserwować, ale nie widzę opcji, niemniej jednak obserwuję na ig.
Jest możliwość jak się przełączy na widok na komputer :) Ale może zaraz zmienię to aby strona była wyświetlana tak samo na kompie jak i komórkach.
UsuńCieszę się, że spodobało Ci się na tyle, że chcesz obserwować <3
Bardzo optymistyczny wpis. czyli mozna. Mozna samemy, bez medykamrntów itp
OdpowiedzUsuńMożna, Asiu. Można i to nawet w obliczu choroby :)
UsuńNajważniejsze jest pozytywne myślenie, z nim można zdziałać cuda:) Staram się też zmienić moje nastawienie na pozytywne i nie myśleć negatywnych rzeczach, ale czasami jest ciężko :P
OdpowiedzUsuńJesteśmy w końcu tylko ludźmi :) Ja też mam czasem tak, że wymiotujący rano kot, krzyczący w pracy Klient i deszcz za oknem nie działają motywująco. A kiedy po tym wszystkim w domu, w tej mojej oazie spokoju, wysypie mi się herbata to mi się ulewa, bo po prostu wszystko przekroczyło punkt krytyczny :D
UsuńAle uleje mi się, czasem poutyskuję z 5 min. a potem wszystko wraca do normy :D
Ja na swojej drodze też spotkałam takiego optymistę i też stara się zakładać mi różowe okulary :)
OdpowiedzUsuńNo to tylko nosić go na rękach (w sensie mentalnym :D) i dziękować za niego niebiosom! <3
UsuńJa na swojej drodze też spotkałam takiego optymistę, i od kilku kat stara mi sie wcisnac na nos różowe okukary :) dobrze miec koło siebie takich ludzi
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - bardzo ważne jest to kim się otaczamy :)
UsuńI choć rodziny nie możemy sobie wybrać to...znajomych i przyjaciół już tak ;)
Cusowny post i jakie radosne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś byłam bardzo pesymistką, pamiętam, że świeciło piękne słońce, a ja byłam przekonana, że będzie padać i zawsze widziałam szklankę do połowy pustą. Często też byłam sceptyczna i bałam się próbować nowych rzeczy, bo gdzieś wiedziałam, że i tak mi się nie uda. Myślę, że u mnie wielkim przełomem był moment założenia bloga, jak czytałam swoje posty to dopiero do mnie docierało jak czarno widzę swoje życie, potem zaczęłam czytać ksiązki Beaty Pawlikowskiej i zaczynała się moja przemiana. Teraz na szczęście jestem pozytywnie nastawiona, niektórzy się śmieją, że za bardzo.
Dziękuję <3
UsuńMoi mnie podejrzewają wręcz, że czasem coś "ćpię" xD
A stare posty na blogu też poprawiają mi humor jak patrzę na te zdjęcia robione kalkulatorem :D
Twoje zdjęcie przeskakujące między tymi plantacjami wygląda pięknie ..., co wskazuje, że masz już optymistycznego ducha.
OdpowiedzUsuńDzielę się wsparciem, abyśmy ty i my wszyscy nadal musieli tworzyć sobie szczęście.
Pozdrowienia z Indonezji.
To było totalnie między ujęciami i nieplanowane...serio jak mnie najdzie to tak biegam po polu ;)
UsuńI pozdrawiam również!
Tak trzymaj, potęga pozytywnie nastawianego umysłu jest nie do pokonania!
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się <3
UsuńDziękuję Ci za ten wpis :)
OdpowiedzUsuńProszę <3
UsuńBardzo się cieszę, że na własnej skórze poczułaś wpływ pozytywnego myślenia 😊 ja od dziecka byłam raczej radosna i cieszyłam się z małych rzeczy. Zostało mi to do dziś. Mój P wielokrotnie nie może wyjść z podziwu, że wystarczy mi dać coś pysznego do jedzenia A ja cieszę się jak czubek 😅 ale tak już mam... i co by się nie działo jestem zdania, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Dobrze, że pobyt w szpitalu był tak krótki jak było to możliwe 😉
OdpowiedzUsuńŚliczna z Ciebie kobieta 😘
O jedzeniu mi nie mów - potrafi stanowić punkt kulminacyjny dnia nawet jeśli to jest najprostsza carbonara z mlekiem kokosowym :D Mój J. ma podobnie :)
UsuńDziękuję pięknie za komplement <3
Ja w swoim życiu od zawsze kieruje się optymistycznym podejściem. Oczywiście od czasu do czasu trzeba spojrzeć z perspektywy realniaka, jednakże moja natura jest zbyt silna by nie popatrzeć na daną kwestię z uśmiechem w "tle" :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam kochana i gratuluje osiągnięcia wyzwania, które postawiło na Twojej drodze największy choć najbardziej nieprzewidywalny przyjaciel - życie.
Pozdrawiam serdecznie!
Zdecydowanie warto patrzeć przez różowe okulary :) Nawet jeśli inni twierdzą, że potem niepowodzenie bardziej boli. Odkąd więcej tych różów w moim życiu to niepowodzeń mniej - przypadek? :D
UsuńSuper, że udało Ci się zmienić nastawienie :) Ja jestem bardziej realistką, ale staram się podchodzić do życia z uśmiechem, przestałam też skupiać się na złych rzeczach, bo szkoda na nie życia. Kiedyś było inaczej, dlatego cieszę się, że udało mi się to zmienić. Teraz żyje się mi się dużo lepiej :)
OdpowiedzUsuńTo przejmowanie się pierdołami i złymi rzeczami jest właśnie najbardziej destrukcyjne! A ja tak potrafiłam godzinami czasem... Szkoda słów jak tak teraz sobie pomyślę.
UsuńŻe Ci ludzie ze mną wytrzymywali - serio się dziwię :D
Piękny post, który daje do myślenia. Faktycznie stres powoduje poważne uszczerbki na naszym zdrowiu. Nie od dziś wiadomo, że wpływa na nerwy, hormony, samopoczucie, ale także na nasz wygląd. Też staram się myśleć pozytywnie, ale czasami nie jest łatwo i znów niepotrzebnie się nakręcam w tą złą stronę ;)
OdpowiedzUsuńWiadomo - jesteśmy tylko ludźmi i każdemu zdarzy się gorszy dzień. Ale nawet jak się zdarzy to warto jakoś "filtrować" te myśli lub chociaż zdawać sobie sprawę z ich istnienia i nie nakręcać kolejnych :) Bo to najczęściej nie sama sytuacja nas dołuje a nasze podejście do niej i nakręcanie się właśnie w tę złą stronę :)
UsuńDobrze jest być realistką, ale optymizm chyba nigdy nikomu nie zaszkodził. :D Ja też jestem stosunkowo młoda, a moje zdrowie pozostawia wiele do życzenia, ale próbuję coś z tym zrobić. ;)
OdpowiedzUsuńZe mną jest spory problem...dwie skrajności :D Bardzo rzadko udaje mi się gdzieś znaleźć złoty środek, więc jeśli mam do wyboru optymizm i pesymizm to wybieram jednak to pierwsze ;)
UsuńA o zdrowie walcz - naprawdę się da! Mówi ta, która uciekła spod skalpela :D
Czasami pozytywne myślenie potrafi wiele zdziałać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Śmiałabym rzec, że nie tylko czasami :D
UsuńWiele czynników ma wpływa na nasz stan. Zdecydowanie warto zrobić ten pierwszy krok, a potem jest już łatwiej i lepiej :)
OdpowiedzUsuńW pełni się zgadzam :)
UsuńJa od jakieś czasu (chyba od śmierci mojej babci) zaczęłam się czuć dużo słabsza psychicznie. Łatwo się załamuję, łapię chandrę. Pomalutku zaczynam uczyć się patrzeć inaczej na życie, bardziej optymistycznie. Zmiana sposoby myślenia to długi i ciężki proces, ale warto- dla siebie i najbliższych:)
OdpowiedzUsuńSą ciężkie sytuacje w życiu i sama mam takie za sobą, więc wiem co czujesz.
UsuńJednak życie niesie ze sobą tyle cudowności, że naprawdę szkoda zakopać się w rozpaczy i nie dostrzec tego wszystkiego, co dobre :)
Trzymam kciuki żeby udało Ci się wypracować optymizm :)
Twój opis sytuacji troszeczkę jakby odnosił się i do mojej. Gdy usłyszałam, że zdrowie, mimo mojego wieku daje wiele do życzenia, okazało się że trzeba nastawić się na pewne zmiany w życiu, następnie położyć się w szpitalu, ale o dziwo na mnie po jakimś czasie też spoglądano w ten sam sposób "co Ty tu robisz dziewczyno". I całe szczęście! Jednak nie taki diabeł straszny, co?:)
OdpowiedzUsuńNiestraszny, ale nawet 3 dni wystarczyły mi żeby tym bardziej docenić mój dom i ludzi, którzy mnie otaczają :) Cieszę się jednak z drugiej strony z tego pobytu, bo nigdzie nie zrobiliby mi tak szczegółowych badań jak tam :)
UsuńPowiem Ci, że jestem zachwycona Twoimi lokami! :)
OdpowiedzUsuńAj dziękuję Ci ślicznie! <3
UsuńCzasami życie przynosi nam coś, co odmienia postrzeganie świata i podejście do niego. Czasami jest to coś niedobrego, a czasami słodkiego ;) Najważniejsze, żeby widzieć swoje drobne skazy i chcieć je zmienić. To najlepsza droga do sukcesu. Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńps. masz piękne włosy!
Pięknie napisane - tak właśnie jest <3
UsuńDziękuję za komplement!
Iwonko, jesteś piękną młodą osobą :) Twoje włosy są prześliczne. Ciesz się życiem :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie - tyle komplementów na raz... teraz będę fruwać po sufit :D
Usuń