Bohatera dzisiejszego postu udało mi się zdobyć dzięki udziałowi w konkursie. Nie powiem - sam opis wydawał się zachęcający, ale zaintrygowała mnie także okładka...
Tak, wiem- mama mi powtarzała, że książki nie należy oceniać po okładce.
Czy to przysłowie sprawdziło się również w tym przypadku?
Opis fabuły
W mrocznych zakamarkach umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice.
Najlepiej zacząć od początku.
Sęk w tym, że nigdy nie doszliśmy do porozumienia, kiedy to wszystko się zaczęło. Może w dniu, w którym Gruby Gav dostał na urodziny wiadro z kredami? Czy jak zaczęliśmy nimi rysować tajemnicze symbole? Albo kiedy same zaczęły się pojawiać? A może wtedy, kiedy znaleziono pierwsze zwłoki?
To Kredziarz podsunął dwunastoletniemu Eddiemu pomysł, by porozumiewać się z przyjaciółmi za pomocą rysunków kredą. To był ich kod, do czasu gdy symbole doprowadziły ich do ciała dziewczynki. Wtedy zabawa się skończyła.
Trzydzieści lat później Ed dostaje kopertę. Znajduje w niej tylko kawałek kredy i rysunek człowieka z pętlą na szyi. Zdaje sobie sprawę, że gra sprzed lat nigdy się nie skończyła...
Moje podsumowanie
Odkąd otrzymałam książkę do rąk minęło sporo czasu. Myślę, że po prostu nabierała mocy urzędowej. Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio mocniej pociąga mnie dobra beletrystyka spodziewałam się, iż "Kredziarz" przykuje moją uwagę na jesień. Idealny to czas na ciepły wieczór pod kocem z kryminałem w ręku. Czy to ostatnie ulewy i niższe temperatury, czy też swoiste przeznaczenie - po debiut C. J. Tudor sięgnęłam znacznie wcześniej i...nie żałuję :)
Za pierwsze strony wzięłam się późnym wieczorem, potem z książką poszłam do łóżka i dowiedziałam się od J., że przydałoby się zgasić światło, bo trochę już późno. Nie wiem kiedy minął mi kawał czasu i kiedy nagle miałam za sobą przeczytane 150 stron.
Najgorsze jednak było to, że...czułam niedosyt. Przy każdym zakończonym rozdziale czułam się tak jakby w kolejnym miała się wyjaśnić jakaś istotna kwestia. Po prostu nie mogłam się oderwać!
Bardzo lubię książki, w których mamy do czynienia z retrospekcją. Przez większość "Kredziarza" przeplata się rok 2016 z rokiem 1986. Głównego bohatera i jednocześnie narratora poznajemy od strony statecznego, nie do końca zadowolonego z życia 42-latka jak i ciekawego świata, odważnego 12-letniego chłopca. Dowiadujemy się, że to, co przeżył jako dziecko, odbiło istotne piętno na życiu nie tylko jego samego, ale i jego najbliższych. A nie są to wydarzenia, z którymi każdy z nas byłby w stanie sobie poradzić. Edowi też jest ciężko.
Bieg wydarzeń ponownie wprowadza zamęt w jego poukładane a w pewnym sensie nudne życie. Na skutek odwiedzin starego znajomego wracają bolesne wspomnienia a razem z nimi Ed wyczuwa, że do Anderbury znów zakrada się swąd śmierci. Najgorsze jest jednak to, iż wydarzenia te są wyraźnie powiązane ze zbrodniami sprzed 30 lat. Czy Eddiemu uda się odkryć prawdę aby móc wreszcie spokojnie zasnąć?
Akcja książki jest wartka, ale w tym jak najbardziej pozytywnym sensie. Brakuje wrażenia, iż autor na siłę wymyśla nowe wątki, uśmierca kolejnych bohaterów i knuje kolejne intrygi aby tylko zatrzymać przy sobie czytelnika. Tutaj wszystko jest wyważone, przemyślane a odrobina tajemnicy naprawdę pobudza chęć odkrycia prawdy i to jak najprędzej. Samo zakończenie stanowi pewien majstersztyk. Wszystko się wyjaśnia, ale nie tak jak czytelnik się spodziewał. Gdzieś jednak z tyłu głowy pojawia się głos, że podejrzenie na tę konkretną postać już padło, ale z drugiej strony...kogo się nie podejrzewało? :)
Reasumując - książka naprawdę godna polecenia. Spędzony z nią czas na pewno nie można uznać za stracony a wręcz przeciwnie. Szczerze się przyznam, że jak dowiem się o kolejnym dziele C. J. Tudor to z chęcią po nie sięgnę i to nawet na ślepo...nieważne jak będzie wyglądać okładka :)
Ocena: 4,5/5
Autor: C. J. Tudor
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2017
Oprawa: miękka
Również uwielbiam historie z retrospekcją, dlatego też szybko pochłonęłam całą serię Camilli Lackberg o Fjallbace :D Na Kredziarza mam chrapkę od jakiegoś czasu :D
OdpowiedzUsuńA ja przeczytałam "Księżniczkę..." i jakos mnie nie porwala :( Potem już nie sięgałam po jej dalsze książki. Może jeszcze się przekonam :)
UsuńZaciekawiła mnie, a autora zupełnie nie znam, choć prawdę mówiąc, ostatnio z czasem na czytanie u mnie krucho, ale zapiszę sobie :)
OdpowiedzUsuńW pelpe rozumiem, ale ja już nie potrafię przeżyć dnia bez choćby jednego podrozdziału :) Jak nie mogę sobie pozwolić w ciagu dnia to czytam przed snem - mega mnie to relaksuje :))
UsuńKredziarza czytałam co wiesz, ale moim skromnym zdaniem, Nocny człowiek, którego przeczytałam ostatnio, jest od niego lepszy :P Idealnie się wpasuje się we wczesno jesienne klimaty :)
OdpowiedzUsuńOj to muszę sobie zanotować koniecznie, bo już powolutku czuję jesień :))
UsuńSwego czasu blogi książkowe to był jeden wielki kredziarz, był wszędzie :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie czytałam, ale jeśli będę mieć okazję, na pewno sięgnę. A co do gaszenia światła w nocy - ja też słyszę, że już by się przydało, więc rzadko kiedy czytam przed snem :)
Wiem, dlatego ja nie chciałam sięgać po niego od razu i wstrzymałam się z czytaniem i recenzją ;)
UsuńOoo bardzo wysoko ją oceniasz, zresztą mam wrażenie, że czytałam na jej temat same pozytywne opinie, więc muszę w końcu się i ja skusić :) Nie wiem czy uda mi się jeszcze na wakacjach, bo mam już jedną książkę zaczętą i kolejną w planach :D
OdpowiedzUsuńPs. Opowiedziałam na Twój komentarz pod postem z moją pielęgnacją twarzy i specjalnie dla Cb od razu opublikowałam wpis na temat żelu HH, miał pojawić się jutro, ale przecież nic się nie stało, że pojawił się wcześniej ;D
No to tylko nie zapomnij o "Kredziarzu" :D
UsuńDziękuję za info o odpowiedzi, zaraz zajrzę :)) I dziękuję także za post specjalnie dla mnie <3 Chętnie poczytam!
o tak, idealna dla mnie ;) a okładka świetna ;)
OdpowiedzUsuń