Jeszcze rzadziej czytam te najnowsze i popularne.
Nie jestem fanką powieści typu "Bridget Jones" i mam wysokie wymagania co do ogólnie rozumianej beletrystyki.
Co mnie zatem wzięło żeby zapoznać się z historią napisaną przez życie Nicole Sochacki - Wójcickiej?
Ciekawość.
I możliwość zapoznania się z treścią dzięki uprzejmości koleżanki.
* Na dzień dobry jednak kiedy trafiła w moje ręce nie mogłam się oprzeć i obejrzałam po raz kolejny film "Baby są jakieś inne" a konkretnie fragment o dwuczłonowych nazwiskach, który jest moim ulubionym :)
No ale powróćmy do meritum...
"#INSTASERIAL O MIŁOŚCI"
AUTORKA O TYTULE
Jaki #instaserial? O co chodzi? Co to za dziwny tytuł książki? Czy to jest książka o ludziach, którzy poznali się w internecie? Być może bardziej pasowałby tytuł "Dzia(ł)dowska miłość" albo "Doktorowe - love", albo po prostu: "O tym, jak poznałam swojego męża i jak szalona latałam za nim przez pół świata". Ale do nazwy #instaserialomiłości mam sentyment. Bo tę historię, moją historię, napisałam spontanicznie kiedyś powiedzielibyśmy "na kolanie", a dziś powiemy..."w notatniku iPhone'a". Gdzieś między jednym a drugim karmieniem synka pisałam to dla zamkniętego grona czytelników na Instagramie. Po jakimś czasie zaczęły się komentarze - "ty napisz książkę, dziewczyno!". No to napisałam i mimo że #instaserial przeszedł długą drogę od czasu, gdy był pisany w notatniku, to pierwotnego tytułu mu nie zabrałam...Dajcie się zaskoczyć.
MOJA OPINIA
Książkę zdobią dziesiątki wyjątkowo pozytywnych i górnolotnych w swych porównaniach opinii, co ma zachęcić do zakupu oraz do zapoznania się z treścią. Okładka przyjemna, przykuwa wzrok niebanalnym rysunkiem oraz szatą graficzną.
Książkę zaczęłam i skończyłam czytać w jedno popołudnie.
Fajnie - pewnie myślicie, że mnie wciągnęła.
Nie.
Dawno tak nisko nie oceniłam czytanej przeze mnie książki...Nie wiem czy w ogóle tak niska ocena kiedykolwiek w mojej głowie się narodziła do jakiegokolwiek dzieła pisanego.
A biorę tutaj pod uwagę nawet Harlequiny...
Spytacie dlaczego w ogóle ją kończyłam skoro od samego początku nie poczułam "chemii"?
Może z braku laku.
Z nudów.
Z chęci "podgonienia" tegorocznych książkowych statystyk...
A tak na serio - chciałam zobaczyć czy autorka po prostu zmądrzeje.
Jak dla mnie niestety nie.
Oceniając to dzieło jednym słowem nazwałabym je po prostu trywialnym.
Jak wspomniałam Wam na początku - nie przepadam za gatunkiem literackim typu "Bridget Jones", ale jeśli tak pisze Nicholas Sparks (bo podobno autorka jest jego wersją w spódnicy) to nie chcę mieć z nim do czynienia.
Krzywdzące i wręcz literacko bluźniercze jest również porównanie tej publikacji z kunsztem Charlotte Bronte (!)
Czy ludzie wypowiadający się na okładce naprawdę mieli do czynienia z literaturą wyższych lotów? Bo coś mi się nie zgadza...
Czy ludzie wypowiadający się na okładce naprawdę mieli do czynienia z literaturą wyższych lotów? Bo coś mi się nie zgadza...
"Taka miłość jak tych dwojga lekarzy, każdemu się marzy!" - Serio?
Jeśli
moja miłość miałaby się kręcić wokół wysublimowanych dań, ubrań, wystroju
to...chyba wolałabym jej nie mieć.
Prawda jest taka, że prawdziwa miłość nie potrzebuje ozdobników. U mnie
człowiek nie zyskuje dobrze dobraną koszulą z butami czy zagraniczną
uczelnią.
No ale cóż - ja jestem chyba tym niższym i gorszym sortem Polaków ;)
No ale cóż - ja jestem chyba tym niższym i gorszym sortem Polaków ;)
W książce wielokrotnie mamy do czynienia z kontrastami.
Autorka jada w super knajpach, ma nowoczesne gadżety i buty niemal za pensję przeciętnego obywatela. Wielokrotnie jednak powołuje się na konieczność oszczędzania i przywołuje ten horrendalny okres kiedy ubierała się w Primarku a na wyjście do restauracji mogła pozwolić sobie raz na miesiąc...
No straszne rzeczy! W porównaniu do rzeczywistości w krajach Trzeciego Świata jej problemy urastają do rangi Mount Everest.
Sama wielokrotnie zresztą porównuje się do głównej bohaterki "Legalnej blondynki" i coś w tym chyba jest.
Na końcu jednak szkoda nie poruszyć jako takiej fabuły.
Fabuły kobiety uganiającej się za ukochanym przez pół świata i marzącej o dozgonnej miłości.
Nic w tym zdrożnego, prawda?
Ja też tak uważam.
Gorzej kiedy biedny facet jest przyduszany, zmuszany do podjęcia jakichkolwiek wiążących decyzji, deklaracji a sam moment "kulminacyjny" książki jest tak skrajnie do przewidzenia i totalnie antyromantyczny, że nie wiem...
Mi by było najzwyczajniej wstyd dzielić się z tysiącami czytelników moją desperacją i nastawieniem życia na jeden tylko cel, któremu cały świat ma się podporządkować, w tym druga połówka.
Namowy, emocjonalne szantaże, sceny zazdrości niczym z podstawówki, wywieranie presji przez samą autorkę i jej otoczenie na jednym biednym facecie, który ma przed sobą całe życie i niekoniecznie wydaje się chętny na dozgonne oplecenie wszystkimi kończynami każdego centymetru jego ciała z maleńką dziurką na oddech, nie wydaje mi się w żadnym aspekcie romantyczne.
Jednak jest pewien pozytyw.
Jak zapoznałam się z lekturą tej powieści tym bardziej zdałam sobie sprawę jakie mam szczęście w życiu mając faceta, który skoczyłby za mną w ogień, nie pozwolił chodzić samej po nocy, ochroniłby zawsze własną piersią. Na zaręczyny nie musiałam być wystrojona jak stróż w Boże Ciało, bo nawet po kilkukilometrowej wędrówce i wspinaczce nie wiedziałam, że coś takiego nastąpi na samym szczycie pewnej zamkowej wieży.
Dlaczego nie wiedziałam?
Bo nie musiałam ględzić, manipulować i wiercić dziury w brzuchu biednego J.
Chciał tego. Sam z siebie.
I chyba o to w tym chodzi ;)
Czytając tę książkę poczułam się jak w bajce, ale nie dlatego, że przeniosłam się do świata opisanego w słowach.
Zobaczyłam kontrast między tym co uszczęśliwiło autorkę a tym co spotkało mnie.
Moja Ocena: 1/5
Macie w planach zakup tej powieści lub mieliście okazję już się zapoznać z jej treścią?
Jak wrażenia?
Nie planowałam i teraz tym bardziej nie planuję zakupu książki :D
OdpowiedzUsuńCzytałam bloga autorki i byłam zniesmaczona... Nie podobało mi się upublicznianie kulisów gabinetów ginekologicznego, nawet jeśli nie padały dane pacjentek. Momentami miałam wrażenie, że autorka wyśmiewa niewiedzę swoich pacjentów w sposób mało kulturalny, co moim zdaniem nie ma prawa mieć miejsca! Człowiek idzie do ginekologa a potem czyta jakim jest idiotą, zacofańcem albo upierdliwcem....
Sam pomysł na bloga fajny. Ale można przecież przybliżać zagadnienia ginekologii bez wyśmiewania i obsmarowywania pacjentów.
Ja z autorką miałam po raz pierwszy do czynienia przy książce właśnie. Wcześniej tylko zapoznałam się z częścią opinii na jej temat. No i nie dało się nie zauważyć, że jest mocno popularyzowana. Wczoraj natomiast zaglądnęłam na jej profil na IG, który też z nóg mnie nie zwalił :)
UsuńNo cóż - myślę, że zagadnienia ginekologii wyłożone w taki sposób jak mówisz nie są mi potrzebne do szczęścia, więc z jakąkolwiek dalszą twórczością autorki nie mam zamiaru się zapoznawać :)
Kiedyś na którymś portalu było o autorce wspomniane, ale pod kątem bloga właśnie. Więc weszłam, przeczytałam i dziwiłam, że dziewczyny w komentarzach dopytują, gdzie przyjmuje, kiedy można się na wizytę umówić.... może po prostu bardzo chciały stać się bohaterkami jakiegoś wpisu ;)
UsuńW żaden sposób nie ośmielę się podważyć zawodowych kompetencji tej osoby. Ale fakt bycia rozchwytywanym lekarzem nie daje prawa do wyśmiewania pacjentek.
W pełni się z Tobą zgadzam :) No cóż - moje międzynóże należy do mnie i raczej nie mam ochoty aby stało się bohaterem jakiejś ironicznej opowiastki :P
UsuńZauważyłam rosnącą popularność autorki tej książki ostatnio. O książce dowiedziałam się nie dawno, ale nie zaciekawiła mnie wcale, zwłaszcza jak zobaczyłam Twoją opinię na lubimyczytać :P Muszę przyznać, że jakoś wgl książki pisane przez takie 'sławne' osobowości nie interesują mnie zbytnio.. ;)
OdpowiedzUsuńHehe - widzę, że Ci nie umknęło :) Tamta recenzja była odzwierciedleniem pierwszych wrażeń, dlatego postanowiłam ją wykorzystać i tutaj, ale okraszając o więcej szczegółów :)
UsuńMnie książki sław również nie pociągają, ale debiut Kasi Tusk pozytywnie mnie zaskoczył :)
Jak widać - nie jestem tak do końca wrogo nastawiona do takiej twórczości :)
No właśnie...kupiłam i po przeczytaniu stwierdziłam, ze te 39 zł mogłam wydac na cos innego. Najgorzej wydane pieniądze w zyciu.
OdpowiedzUsuńSporo literówek w ksiazce. Wedlug mnie bardzo niedopracowana pozycja. A o historii wypowiadac sie juz nie bede :)
No cóż - współczuję... Może jednak uda się sprzedać? :D
UsuńNo rzeczywiście, fabuła, z tego co opisujesz, żenująca... Biedactwo, raz na miesiąc w restauracji, to dopiero bieda... To coś w rodzaju " po trupach do celu " ale jak wiemy, takie " sukcesy " są bardzo chwiejne i z pewnością nie trwają długo. Myślę że ten facet długo nie pociągnie :D Ale masz racje, dzięki takim lekturom kolejny raz przekonujemy się, jakie szczęście mamy " pod bokiem " ♥ Nasze zaręczyny też były bardzo romantyczne, urocze i dla mnie nieoczekiwane, a wręcz zaskakujące :) Już 11 lat jestem szczęściarą ♥
OdpowiedzUsuńNo dokładnie...
UsuńCzy facet pociągnie, czy nie - to już ich prywatna sprawa i w to nie wnikam. Ja na szczęście nie jestem na jego miejscu :)
Gratuluję ładnej cyferki szczęścia :)
Widziałam tę książkę na insta autorki, wydaje się być taka... przereklamowana. Z początku pomysł nawet mi się podobał, ale po przeczytaniu recenzji jestem na nie (ale książki nie czytałam). "Prawda jest taka, że prawdziwa miłość nie potrzebuje ozdobników. U mnie człowiek nie zyskuje dobrze dobraną koszulą z butami czy zagraniczną uczelnią." - te słowa są świetne. Wychodzi na to, że obie jesteśmy gorszym sortem polaków :P
OdpowiedzUsuńNo cóż... Chyba lubię być tym gorszym sortem :) Życie obracające się wokół powierzchowności, tj. butów, uczelni czy gadżetów jest... smutne.
UsuńI nudne.
Wolę swoje :P
Dawniej czytałam dużo książek, teraz niestety brakuje mi na to czasu, ale nawet jakbym go znalazła to lubię nieco inny gatunek - kryminał, horror. :-)
OdpowiedzUsuńTa książka mnie nie zachęca, a po przeczytaniu Twojej recenzji to już mówię stanowcze NIE :-)
Ja też lubuję się w literaturze grozy, ale nie pogardzę dobrą beletrystyką czy powieścią historyczną :)
UsuńBardzo mnie zainteresowala ta pozycja wcześniej i sobie powiedziałam, że przy okazji zakupię. Teraz po Twojej recenzji może faktycznie pieniądze przeznaczę na coś innego ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż... Jest naprawdę multum lepszych książek, które czyta się z przyjemnością i coś z nich wynosi. Ta, jak dla mnie, do nich nie należy :)
Usuńraczej nie, bo nie lubię tego typu książek. Generalnie wolę czytać książki typu Duma i uprzedzenie, więc po takie tytułu sięgam rzadko, a skoro autorka w taki sposób się za to zabrała to już w ogóle jestem zniechęcona :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Dumę i uprzedzenie" :) Pozostając w tym gatunku - dlatego tak mnie "ubodło" porównanie autorki instaserialu do Charlotte Bronte...:/
UsuńJa książkę chciałam przeczytać. Teraz? Nadal chcę! Bo chcę przekonać się, czy naprawdę jest taka zła :D Tym bardziej, że Twoja opinia jest już taką kolejną - że płytka, powierzchowna i żenująca.
OdpowiedzUsuńJednak, szkoda mi pieniędzy na takie "dziadostwo" - chętnie bym ją od kogoś pożyczyła...;)
Hehe. Ja też byłam ciekawa i teraz mam :P
UsuńJednak potrzeba na nią niewiele czasu, czyta się szybko, bo i treści niewiele, więc nawet jak Ci się nie spodoba to nie powinnaś się aż tak bardzo zirytować na zmarnowany czas ;)
Widziałam gdzieś kiedyś tę książkę, ale że podobnie jak Ty nie przepadam za takimi opowiastkami nawet się przy niej nie zatrzymałam. I chyba dobrze zrobiłam :P Wystarczy, że przeczytałam Pisiont Twarzy Greja, teraz mówię - nie, dziękuję xD
OdpowiedzUsuńWyczułam między nami podobieństwo :D
UsuńSzarego też przeczytałam :P
Oj ... to po tę publikację na pewno nie sięgnę. Chociaż każdy z nas widzi szczęscie inaczej i każdy ma do tego prawo. Tylko żeby od razu ksiązki o tym pisac?
OdpowiedzUsuńWiesz... Jakby była w porządku napisana to czemu nie? Ja chętnie poczytam dobry romans na faktach.
UsuńAle ten nie oceniam dobrze. Mam zatem nadzieję, że moja recenzja innym zaoszczędzi odrobię czasu :D
No Kochana recenzja nie zachęca do zakupu. Ja nienawidzę romansideł, więc nawet nie myślę o książce którą opisujesz. A tak poza tym to co jest złego w ubieraniu się w Primarku? Mają tam sporo fajnych rzeczy i można z nich zrobić niezły outfit. Kupują w nim zarówno biedni jak i bogaci, więc już samo to odrzuca mnie od autorki...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :)
UsuńWłaśnie tej powierzchowności i oceniania po pozorach nie lubię. Ja to już w ogóle biedota wyklęta bo i w lumpeksie się pojawię :o
:D
Ja zawsze czytam książki w papierowym wydaniu ☺
OdpowiedzUsuńJa też czytałam wiele lat, ale teraz często kończę na ebookach :) Mam dostęp do nowości za darmo a przy takich ilościach jak czytam to istotne :D
UsuńZ tego co piszesz to taka książeczka dla nastolatek, którym jeszcze się wydaje, że po skończeniu szkoły nagle wszystko się im będzie należeć i całe życie będzie "za hajs rodziców/podatników/kogokolwiek baluj". Myślę, że ta książka ma jedną dobrą funkcję - może robić za podpałkę ;)
OdpowiedzUsuńHehe :) Dobrze skwitowane :D
UsuńCzytam właśnie tę książkę, bo jest przyjemna, lekka i wciąga. Ale naprawdę... jakby facet się w stosunku mnie tak zachowywał to bym sobie dała spokój już od początku, serio zakrawa to na niezłą desperację. Plus wyolbrzymianie bohaterki... Po pół roku wyznał jej miłość - istna tragedia. I jak on śmiał przed nią w ogóle mieć inne dziewczyny?! Nadal nie wiem czy czytam książkę studentki tudzież dorosłej kobiety czy gimnazjalistki...
OdpowiedzUsuńNo cóż...Jest lekka, bo jest trywialna jak na moje oko ;) Teraz dla przykładu czytam thriller, który tematem lekkim nie jest a nie mogę się oderwać i też chyba szybko mi pójdzie.
UsuńW jego przypadku to jednak zdecydowanie pozytyw ;)