Obecnie zewsząd dowiadujemy się, że poprawne oczyszczanie cery jest fundamentem jej pielęgnacji a dzięki książkom i publikacjom docierających do nas z rynku azjatyckiego ten pogląd coraz bardziej zapada nam w pamięć.
I wiecie co?
Nikt na własnej skórze tak bardzo nie doceni jaką wagę niesie ze sobą poprawne oczyszczanie cery jak osoby skłonne do powstawania niedoskonałości.
Moja cera jest wyczulona na błędy w oczyszczaniu jak pies szkolony do udaremniania prób przemytu narkotyków.
I nie - nie napawa mnie to radością ani dumą.
A mimo to ona dalej mi to robi...
Podejmowałam szereg prób w zakresie zarówno pielęgnacji jak i oczyszczania. Ja naprawdę całą sobą chcę dla tej gęby jak najlepiej a ona odpłaca mi się pięknym za nadobne.
"Mmm...bogaty nierafinowany olej tłoczony na zimno jako element dokładnego demakijażu tłuszczu tłuszczem?" - bach! 3 wykwity na brodzie.
"Mmm...naturalny żel do mycia cery z biopierwiatkami, liposomami, nawilżającym panthenolem i ekstraktem z 1000 ziół?" - bach! 4 ozdobne czerwone cyrkonie na policzkach.
Tak - mogłabym długo ciągnąć tę komedię, ale w końcu przestało mi się to uśmiechać. Moja cera wybitnie gardziła próbami ekologicznej, naturalnej pielęgnacji najwyższych lotów i związanym z nią delikatnym (acz skutecznym w działaniu) oczyszczaniem na modłę azjatycką. Kiedy w reakcji na przekonanie jej do współpracy pokrywała się kolejnym obozem wroga postawiłam na minimalizm.
Po prostu wróciłam do metody, którą kiedyś stosowałam z lenistwa a potem porzuciłam na rzecz tego lepszego.
Lepsze jest wrogiem dobrego
Postanowiłam zatem nie kombinować na siłę i grać według zasad narzuconych przez tę niewdzięczną facjatę.
Jak to się skończyło?
Wiemy, że żel czasem nie usunie całego makijażu. Tym bardziej jeśli w grę wchodzą formuły treściwe, oparte na olejach czy silikonach (co ma miejsce np. w podkładach płynnych czy kremach z wysokim filtrem przeciwsłonecznym) jednorazowe, kilkunastosekundowe mycie może nie pozbawić naszej cery otoczki z kolorówki, wydzielonego w ciągu dnia sebum i wisienką na torcie w postaci zanieczyszczeń grasujących w powietrzu.
Pozostaje nam działać wielotorowo - w moim przypadku na dwa proste fronty.
Najpierw przemywam twarz dokładnie płynem micelarnym, co wstępnie pozbawia wierzchniej "warstewki" radości a na płatku pozostanie ładnie rozpuszczona kolorówka. Następnie twarz moczę i przemywam sprawdzonym żelem spokojnie i dokładnie masując cerę aż dotrzemy do wszelkich jej niecnych zakamarków.
Ta procedura naprawdę potrafi zrelaksować. Dodatkowo nie jestem zwolennikiem pozostawiania płynu micelarnego na twarzy. Jego działanie i skład raczej motywują do tego aby po zakończonej przez niego robocie wszelkich pozostałości się pozbyć. Skoro drugim etapem jest żel to w ten sposób mamy owcę sytą i wilka całego.
Czy jakoś tak ;)
voilà! - chciałoby się rzecz.
I na co była ta cała wstępna epopeja? - chciałoby się dodać.
Cóż - voilà! to będzie dopiero zaraz a epopeja...
A co z mocnym makijażem oka? Jaki następny krok pielęgnacyjny po dokładnym oczyszczeniu?
Mówiąc o dwuetapowym oczyszczaniu miałam na myśli cerę w kontekście twarzy - najczęściej z korektorem, podkładem, pudrem a nieczęsto również różem, bronzerem czy rozświetlaczem (ja ostatnie trzy odpuszczam, to już nie na moje skołatane nerwy).
Makijaż oka rządzi się jednak innymi prawami. Z mocnymi cieniami na gruntownej bazie i wodoodpornym tuszem nasze dwa etapy mogą sobie nie poradzić.
Co zatem robię ja?
Do demakijażu oka używam czystego oleju. Najlepiej takiego, który oczywiście tych oczu nie uczuli. Od jakiegoś czasu w tej roli świetnie spisuje się olej sojowy ze Zrób Sobie Krem, który otrzymałam jako bonus do poczynionego w czerwcu zamówienia.
Olej nakładam na suchą twarz, przykładam do oczu i delikatnie masuję od zewnątrz powieki do wewnątrz oraz wzdłuż rzęs.
Uwaga! Pilnuję aby olej nie wyszedł poza okolice górnej i dolnej powieki.
Następnie moczę płatek kosmetyczny w ciepłej wodzie, przykładam do oka na kilka sekund i usuwam rozpuszczony makijaż.
Nie musimy robić tego do cna. Jak biorę się za oczyszczanie całej twarzy to oczy również przecieram płynem micelarnym a następnie przemywam żelem.
Jakim krokiem wieńczyć oczyszczanie?
Jest to znane niemalże wszystkim tonizowanie.
Tonizowanie, które ma wyrównać pH skóry oraz zadziałać pielęgnacyjnie. Może ono jednak pełnić dodatkową rolę - przetarcie płatkiem nasączonym tonikiem potrafi nam wykazać czy cera została dostatecznie oczyszczona i ewentualnie wspomóc jeśli tego zabrakło. U mnie na tym etapie wartę pełni obecnie hydrolat różany z ZSK.
Ja koniecznie muszę zmywać makijaż wieloetapowo - najpierw demakijaż oczu, później twarzy, następnie żel i szczoteczka, na końcu tonik. Czuję się bardzo niekomfortowo pomijając którykolwiek z tych punktów :/
OdpowiedzUsuńMam podobnie z tym że nie mogę też przesadzić ze zbyt intensywnym oczyszczaniem, bo skóra na to także się zbuntuje ;)
UsuńW sumie podobnie :) nie stosuje olejków. Zazwyczaj żel micelarny, żel i tonik :)
OdpowiedzUsuńU mnie olejki przy oczach sprawdzają się rewelacyjnie :) Dokładnie zmywają bez szarpania i wyrywania rzęs :)
Usuńja używam bardzo dużo kosmetyków... zaczynam od płynu dwufazowego, później micelarny, kolejny jest żel, później tonik, serum lub olejek i krem pod oczy i na cała twarz xD i jestem gotowa haha :D
OdpowiedzUsuńJa tylko wspominałam o demakijażu, nie poruszałam pielęgnacji :D Choć z pielęgnacją po całości też nie mogę przesadzać ;)
UsuńJa ostatnio stosuję micel i potem żel albo tylko żel. Potem oczywiście tonik :) Makijaż oczu to często sam cień, tusze rzadko obecnie stosuję więc wszystko ładnie schodzi z żelem :).
OdpowiedzUsuńJa w sumie też tuszuję rzęsy coraz rzadziej, bo z uwagi na to, że są krótkie i skierowane w dół - nie widać wielkiej różnicy ;)
UsuńRowniez wieloetapowo oczyszczam twarz :D W sumie etapy sa podobne :3
OdpowiedzUsuńCzyli sposób jak najbardziej uniwersalny :D
UsuńSkąd ja to znam... U mnie zzdecydowanie wieloetapowy demakijaż, mam na tym punkcie bzika. Nie zasnęłabym po użyciu jedynie płynu micelarnego, a wiem że sporo dziewczyn tak robi. Wszystko musi być dokładnie zmyte. I właśnie tonikiem na końcu sprawdzam, czy tak się stało. :))
OdpowiedzUsuńNa wstępie używam płynu micelarnego, potem albo żelu do demakijażu albo olejku (chociaż żaden oprócz Vianka mi się nie sprawdził), potem myję całą twarz właściwym żelem do mojego typu cery, oczy płynem dwufazowym, na koniec tonik ufff! :)
Ja też muszę mieć świadomość dokładnego oczyszczenia :D
UsuńTak wiele etapów jednak u mnie by nie przeszło, skóra na coś dodatkowego reagowała buntem więc pozostałam przy tych 3 czynnościach ;)
Ważne, że masz metodę, która dobrze się u Ciebie sprawdza :) ja mam inny sposób rano, a inny wieczorem. Zmienia się, ale zawsze musi być żel i tonik :)
OdpowiedzUsuńTo indywidualne dopasowanie to podstawa sukcesu ;)
UsuńU mnie demakijaż to zmywanie oczu płynem micelarnym, olej z nacomi do demakijażu j później pianka, albo żel tez jakiś naturalny i oczywiście na końcu tonik. Czasami tez zmywam twarz płynem micelarnym, a później żel. Obydwie metody sprawdzają się bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńO widzisz - to mamy podobnie :) U mnie jednak olejki nie sprawdzają na całą twarz - wyłącznie na okolice oczu ;)
UsuńKochana, mój demakijaż wygląda podobnie, ale nieco inaczej :D Też na początku zmywam twarz micelem, oczy dwufazówką Nivea, bo jest najskuteczniejsza, a następnie masuję twarz olejkiem myjącym stworzonym przez siebie. Ma emulgator, więc po masażu wystarczy zmyć go ciepłą wodą. Dopiero przystępuję do przemycia twarzy żelem, aby już na milion procent pozbyć się niczystości. Jak widać to popłaca bo zaskórników otwartych nie mam nigdzie prócz na nosie :D
OdpowiedzUsuńPróbowałam wdrożyć jeszcze olejek, ale było za ostro :) Poza tym skóra nie toleruje go nawet z dodatkiem emulgatora ;) Zostawiłam go więc do oczu i tam się sprawdza :)
UsuńNa mojej suchej cerze żel ląduje jedynie dwa razy w tygodniu ;) Zazwyczaj stosuję micel, olej + zawsze tonik na koniec ;)
OdpowiedzUsuńNo widzisz... każda cera rządzi się swoimi prawami :))
Usuńmoja cera aż tak wredna na szczęście nie jest, ale w sumie oczyszczam ją wieczorem trzy raz: micel,żel, tonik :)
OdpowiedzUsuńMoja ostatnio coraz milsza odkąd zaczęłam tańczyć z kosmetykami tak jak ona mi zagra czyli... dość minimalistycznie ;)
UsuńOk, kiedy zamiast "twarz moczę" czytam "tworzę moczem" to znak, żeby już wyłączyć transfer i iść spać:D
OdpowiedzUsuńAvi do treści posta to wiem, że grzeszę strasznie ale zaniedbuje demakijaż, to znaczy myje facjatę czym popadnie i kremuje też kremami takimi, jakie nawiną się pod rękę. Tyle dobrze, że nie jest specjalnie mściwa ta moja twarz i jako tako to znosi:p
Haha xD No ja mimo wszystko moczem jeszcze nic nie tworzę ;)
UsuńJa też kiedyś mogłam buzię myć czym popadnie i nawet niczym nie nawilżać a było pięknie. Potem jednak jak się przypałętał tradzik to same trudności :/
Mam tylko nadzieję, że wyjdę z nim na prosto :)
W moim przypadku dwuetapowe oczyszczanie to podstawa - czyli micel i pianka oczyszczająca. No i oczywiście na sam koniec tonik :)
OdpowiedzUsuńNad pianką EcoLab się zastanawiałam, ale słyszałam, że często użytkowniczki skarżą się na wysuszenie i uczucie ściągnięcia po myciu a moja skóra też ma do tego skłonności...Zostałam więc przy żelu ;)
UsuńNigdy nie odbierałam azjatyckiej pielęgnacji, zwłaszcza oczyszczania, jako delikatnego :P Ja też robię podobnie, micel na początek potem żel. Czasami coś mocniejszego do oczu. Czasami wspomaganie gadżetów :P
OdpowiedzUsuńZależy jaki odłam azjatyckiej pielęgnacji, bo jak wiesz - ich też jest kilka ;)
UsuńA micel i żel widzę, że w wielu przypadkach się sprawdza :D Gadżety u mnie idą rzadko, bo jednak retinoidy i tak uwrażliwiają, więc nie chcę przecholować ;)
Ja zazwyczaj jako pierwszy krok stosuję olej, który rozpuszcza mi cały makijaż i inne zanieczyszczenia, wykonuję krótki masaż i zmwam to wszystko płatkami nasączonymi płynem micelarnym. Później w ruch idzie żel i woda - dzięki temu moja skóra nie jest przesuszona, a dokładnie oczyszczona. Już nie wyobrażam sobie wracać do samego żelu - wydaje mi się to mało higieniczne :P
OdpowiedzUsuńChętnie skorzystałabym z olejku, ale moja cera tego w ogóle nie toleruje, więc przestałam ją w końcu zmuszać i zostałam przy tym co jest przez nią akceptowane ;)
UsuńU mnie ten proces wygląda różnie, najczęściej stawiam na szybki demakijaż używając produktu myjącego ( żel, emulsja, olejek i t.p. ) spłukuję i widzę czystą skórę bez makijażu, sebum, zanieczyszczeń - dowodem jest płatek nasączony micelem, który ma za zadanie " doczyścić to, co zostało", często nie zostaje nic ( zależy to od produktu myjącego ). Czasem stawiam na wieloetapowe oczyszczanie - dwufazówki, olejki, żel myjący, micel - jak ma czas i ochotę, czemu nie ;) Tonik zawsze jest wieńczeniem oczyszczania i przygotowaniem cery do właściwej pielęgnacji :)
OdpowiedzUsuńU mnie jeden etap to było za mało, ale to pewnie wina po pierwsze tłustej cery a po drugie - kremu z filtrem, który wcale tak łatwo się nie zmywa ;)
UsuńNa szczęście przetarcie micelem + żel trwa naprawdę chwilkę, więc w żaden sposób mi to nie przeszkadza :D
Mój patent od lat to właśnie olej, a później żel myjący - o prostym, naturalnym składzie. Jeszcze w czasach, kiedy nie słyszałam o tych Koreankach tak robiłam. :-)
OdpowiedzUsuńNo widzisz :) Tak jak moja Mama od lat zmywa makijaż oczu olejkiem rycynowym :D
Usuń