Siedzą to to pewnie godzinami w łazience, macerują się w wydzielinach mniej lub bardziej znanych poczwar i dobry lub zły dzień uzależniają od wyglądu fryzury.
A te kręcone to w ogóle najgorsze! Nie dość, że się macerują to potem testują setki sposobów układania kudłów, tysiące rodzajów stylizatorów i jeszcze nigdy nie mogą się zdecydować czy włosy mają schnąć w 100% naturalnie, pół na pół z dyfuzorem a może...plopping? ;)
Czy rzeczywiście nic nie widzimy poza czubkiem swojego loka?
A guzik prawda!
Dzisiaj Wam udowodnię, że minimalizm też popłaca i ostatnimi czasy w większości skłaniam się wyłącznie ku jego jasnej mocy.
Niczym innym, moi drodzy, jak stosowaniem jednej maski na 3 różne sposoby podczas jednego mycia.
Odkąd rozpoczęłam przygodę z metodą CG na czołowe myjadło mojego skalpu awansowała właśnie odżywka Kallos Color (tak, wiem - recenzji brak, ale spokojnie - się kiedyś nadrobi). Analizując jej skład nie można przejść obojętnie nad faktem, iż jest ona niewiarygodnie uniwersalna. Pewnego zatem pięknego i totalnie zabieganego dnia postanowiłam jej tą uniwersalność niecnie wykorzystać i tak narodził się plan pielęgnacji dla totalnych leniuchów :)
Mycie - rozwodniony Kallos Color
Odżywianie - Kallos Color solo lub z dodatkiem jakiegoś półproduktu na minutę lub kilka w zależności od posiadanej rezerwy czasowej
Odżywka bez spłukiwania/stylizacja - Kallos Color wgniatany w niewielkiej ilości na ociekające wodą włosy.
Ot i cała włosomaniacza filozofia :)
Zastanawiacie się pewnie po co stosować tę samą odżywkę tyle razy? Przecież zapewne raz wystarczy?
Nie do końca.
Kallos którym masujemy skalp i myjemy włosy działa całkiem inaczej niż ten nałożony i pozostawiony w spokoju jak i ten wgnieciony na długość w ramach stylizatora lub przygotowania do stylizacji. Tym bardziej odczujemy różnicę jeśli w środkowym kroku (Odżywianie) odrobinę ten kosmetyk stuningujemy poprzez dodatek oleju, hydrolizowanej keratyny, czy nawet miodu.
Szczerze się przyznam, że ostatnimi czasy brak u mnie wpisów z kategorii "Kudłate SPA", bo ich większość stanowi właśnie ta metoda i to w najuboższym wydaniu. Los tak się toczy, że obecnie silniejszym zainteresowaniem "cieszy się" moja cera niż włosy, ale o tym kiedy indziej :)
Kallosy to są dobre jednak na wszystko :D Sama używałam ich na kilka sposobów :D Zresztą nie tylko je, a inne produkty do włosów również nadają się do użytku na kilka sposobów :)
OdpowiedzUsuńzapraszam również do mnie na nowy wpis :)
Mi w sumie do mycia nie pasuje żadna odżywka poza Kallosem, więc tylko ją tak namiętnie męczę :))
UsuńNie słyszałam nigdy o takiej metodzie. U mnie ten Kallos Color kiedyś sprawdzał się całkiem nieźle, potem kupiłam drugie opakowanie i dupa, leży i się starzeje... Jak będę miała więcej czasu i odwagi to spróbuję tego typu metodę, choć mam zupełnie inny gatunek włosa niż Ty, ale może też się sprawdzi :D
OdpowiedzUsuńOna się sprawdziła na wielu typach włosów, więc na Twoim miejscu bym się nie zastanawiała tylko czym prędzej ją odkopywała z tego kurzu ;)
UsuńU mnie raz na jakiś czas też jest minimalistycznie - gdy jestem zmęczona i marzę o łóżku, a włosy umyć trzeba. Wygląda to tak: spłukać włosy, odżywka na długość (ostatnio Garnier Avokado i masło karite), delikatny szampon na skalp, zostawić na minutkę, spłukać, zapleść w byle jaki warkocz na czubku głowy i biec do spania :P
OdpowiedzUsuńHaha - i też jest szybko i przyjemnie :)) U mnie jednak 3 x Color zdominowało obecnie pielęgnację ;)
UsuńNooo, na taką metodę, to chętnie się skuszę, nie pochłania czasu tak jak " wydzieliny poczwar ", a efekt, co widzę na twoich włosach, jest niesamowity! Zdjęcia przepiękne, i ty też ♥
OdpowiedzUsuńCzasu prawie w ogóle nie pochłania :D
UsuńŚlicznie dziękuję za miłe słowa <3
A jaki półprodukt najlepiej się sprawdza na kręconych włosach do tego Kallosa? Gliceryna, keratyna czy może panthenol? Mi włosy ostatnio żyją swoim życiem, bardzo szybko gubią skręt i nie kręcą się aż tak bardzo jak kiedys:(
OdpowiedzUsuńTo zależy od preferencji Twoich włosów i ewentualnych niedoborów :) Tutaj przeczytaj sobie o moim schemacie działania jeśli chodzi ogólnie o odżywianie włosów --> http://hairwitchproject.blogspot.com/2017/08/odzywianie-i-regeneracja-wosow.html
UsuńNp. - nawet jeśli Twoje włosy kochają proteiny (tak jak moje) to jeśli przykładowo brakuje im emolientów to dodatek samej hydrolizowanej keratyny do maski nie zapewni pięknego i elastycznego skrętu :) Półprodukty jak i w ogóle pielęgnację danego dnia najlepiej dostosować do aktualnych potrzeb włosów - wtedy możemy liczyć na sukces :)
Gliceryna i pantenol to humektantowa, keratyna to proteiny a czasem przydałoby dodać właśnie emolientów w postaci np. ulubionego oleju :)
Moje włosy nie cierpią Kallosów...
OdpowiedzUsuńMetoda dla leniwych jak znalazł, ale gorzej jak się ma w domu pełno różnych szamponów, masek itd., które trzeba zużyć :D
Dlatego ja już nie świruję z mega zakupami, kupuję coś nowego jak jedno się kończy ;) Współprace też mocno selekcjonuję :)
UsuńPrzepięknie Iwonko wyszłaś na tych zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńKasiu - bardzo miło mi to czytać, zaczerwieniłam się :))
UsuńDziękuję Ci :*
Iwono zdjęcia pierwsza klasa!!!Kallos bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńDziękuję - zdjęcia to zasługa Jacusia :))
UsuńKallosy u mnie też od lat wiodą prym :)
A cóż to znowu ten plopping? Masakra jakaś, znowu nie ogarniam. Ma myśl o masce Kallosa skóra głowy mnie boli, choć tej wersji nie miałam, ale raczej się nie skuszę :P
OdpowiedzUsuńKtoś nie przeczytał mojego postu o metodzie CG :D --> http://hairwitchproject.blogspot.com/2017/10/metoda-cg-curly-girl-mission-approved.html
UsuńJa się trzymam standardowego zestawu, czyli szampon + odżywka/maska + kosmetyk bez spłukiwania. Takie zestaw daje u mnie najlepsze efekty.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj tak zrobiłam, ale za szampon znów robił Kallos :D
UsuńU mnie też ostatnio totalny minimalizm :)
OdpowiedzUsuńTobie to się w ogóle nie dziwię :D
UsuńU mnie ostatnio bardziej bogato, bo postanowiłam zawalczyć z tym okropnym puchem po rozjaśnianiu :)
OdpowiedzUsuńNo to w pełni rozumiem - tutaj sam Color mógłby nie załatwić sprawy :)
UsuńMasz cudowne włosy ♥ U mnie od wielu miesięcy panuje kosmetyczno-włosowy minimalizm, ale nie aż taki :D Kallos Color akurat bardzo lubiłam i często do niej swego czasu wracałam :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Natalko :*
UsuńHaha - no ten to jest minimalizm ekstremalny :D Chyba wreszcie w poniedziałek dam im coś więcej ;)
robię tak samo!
OdpowiedzUsuńO proszę :D A często? :))
Usuńświetny blog :)
OdpowiedzUsuńobserwuje i zapraszam do siebie :)
Zacznę od tego, że zawsze podziwiałam Twoje włosy za piękny skręt! :) Muszę też przyznać, że nie spodziewałam się, że można kallosów używać 3 razy i to na 3 sposoby :D Sama bardzo lubię te maski, ale jakoś color wersji jeszcze nie miałam. Czas nadrobić ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tak miłe słowa :) Spróbuj z tym Kallosem i daj znać :))
Usuń