Kilka miesięcy temu pochwaliłam się zakupem mydełka Aleppo z 12% zawartością oleju laurowego. Niestety wtedy moja cera zaczęła już "niedomagać" i pomyślałam, że mydełko to nie tylko nie zaszkodzi, ale może i pomoże :)
Po przeszło dwóch miesiącach regularnego stosowania myślę, że mogę się już na jego temat wypowiedzieć :)
Mydełko możemy nabyć stacjonarnie w sklepach z naturalnymi kosmetykami lub przez Internet. Jego cena waha się w granicach 30 zł za naprawdę duuużą kostkę :)
Jest ono koloru brązowego z zewnątrz, w środku natomiast jest ciemnozielone, co podobno jest standardem, jeśli mówimy o Aleppo :) Cała kostka jest bardzo nieporęczna, więc ja przekroiłam ją na 4 mini-kostki :) Mydło stosuję od przeszło dwóch miesięcy regularnie a nie zużyłam nawet połowy jednej mini - kostki ;) Produkt jest zatem bardzo wydajny, co jest dużym plusem.
Zapach troszkę duszący i dość intensywny, ale można się do niego przyzwyczaić i bardzo szybciutko znika.
Konsystencja - początkowo mydełko nie "rozmydlało" się dość łatwo, ale potem było coraz lepiej. Teraz po prostu trochę nim potrę i delikatna piana gotowa :)
Co zaś się tyczy działania - jest dla mnie produktem idealnym. Dokładnie oczyszcza twarz nawet z makijażu, pozostawia ją gładką i tak czystą, że aż "skrzypi" (wiecie o jakie uczucie mi chodzi :D). Odnosząc się jednak do cechy najważniejszej - naprawdę pomaga w leczeniu zmian trądzikowych! A jednocześnie nie uczula, nie przesusza, nie podrażnia.
Podczas kuracji, szczególnie w trakcie "babskich dni", pojawiały się w okolicach brody bolące gule. Wiem, że mydła do twarzy nie powinno się tak traktować, ale...na noc nakładałam mokrawe mydełko punktowo i rano gula robiła się mniejsza i mniej czerwona. Po drugiej takiej "nocce" pozostawiał tylko ślad :)
Cóż mogę jeszcze powiedzieć - zgadałam się na temat tego mydełka z koleżanką i odsprzedałam jej za symboliczną kwotę jedną mini - kosteczkę. Po tygodniu zauważyłam, że jej cera przestała sprawiać problemy a O. sama powiedziała, że nie wie jak to się dzieje, ale poza tym mydełkiem nie wdrożyła nic nowego...a twarz robi się nie do poznania :)
O czymś to świadczy. I pomimo tego, że kusi mnie wieeele naturalnych mydełek - myślę, że Aleppo już nigdy w mojej łazience nie zabraknie :)
Ocena: 5/5 :)
A czy Wy miałyście kiedyś przyjemność stosować Aleppo? Czy też doświadczyłyście tej "magii"? :)
Dobrej Nocki życzę ;)
Iwona.
Miałam 5% mydełko i było bardzo dobre :) ale Używałam je dość dawno teraz mydło cedrowe rządzi na mojej twarzy :)
OdpowiedzUsuńOoo...słyszałam o cedrowym :) Słyszałam też o czarnym...I nie myśl - kuszą mnie niezmiernie, ale boję się zdradzić Aleppo teraz jak tak genialnie działa :D
UsuńJeszcze Aleppo nie miałam, ale od pewno czasu rozważam zakup :)
OdpowiedzUsuńTo się zastanów na poważnie :D
UsuńMydelko wygląda ciekawie :-) uwielbiam takie naturalne i ekologicznie wyglądające kosmetyki :-)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim masę razy, ale nie miałam okazji (jeszcze!) spróbować :)
OdpowiedzUsuńOpcję dodania do obserwowanych mam - znajdziesz ją po prawej stronie na blogu. Zapraszam :)
O, ciekawe, pierwsze słyszę i się dziwię, bo sama korzystam z tej przeglądarki :D
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy mydeł do twarzy nie używałam, kiedyś może wypróbuję :) to jak widzę jest całkiem ciekawe :)
OdpowiedzUsuńdużo o nim słyszałam, ale ja jakoś bardzo nie lubię mydeł w kostce obojętnie czy do ciała czy do twarzy po prostu jakoś mnie to odtrąca :D
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie kusi to mydełko, podobno dobre na łuszczycę :)
OdpowiedzUsuńOno jest dobre na wszystko :)
UsuńUżywałam kiedyś takiego mydła i mam z nim bardzo dobre wspomnienia. Muszę do niego wrócić, tym bardziej, że od jakiegoś czasu mam do nich stacjonarny dostęp :)
OdpowiedzUsuńTylko korzystać :) Tym bardziej jeśli mydełko tak dobrze działało :)
UsuńAleppo nie znam, ale dzisiaj kupiłam żel do twarzy biolaven i jestem zachwycona zapachem :)
OdpowiedzUsuńA Tu u Ciebie przepięknie się zrobiło! Blog wygląda fantastycznie kochana!
Buziaki :*
Biolaven też mnie kusi :)
UsuńA za pochwałę wyglądu dziękuję <3 Tak naprawdę to dziękuję w imieniu J. bo to on się namęczył :)
Uff...chyba było warto :)