Witajcie :)
Dziś postanowiłam poruszyć temat już niejednokrotnie "maglowany" na blogach. Wiem jednak, że popularność omawianego zabiegu nie zmalała. Widzę po własnym otoczeniu, że zarówno grono jego zwolenniczek jak i przeciwniczek rośnie, gdyż zdania wciąż są podzielone.
Moje rzęsy zawsze były moim pewnego rodzaju kompleksem, w gimnazjum uraczono mnie nawet porównaniem, że wyglądają one jak rzęsy konia ;) No cóż...z natury czarne, gęste, grube, ale krótkie i proste. Wszelkie zabiegi i najlepsze tusze nie potrafiły nic z nich wykrzesać.
Stosowałam olejek rycynowy, bezbarwne odżywki do rzęs, etc. Nic nie pomagało do czasu odżywki Long4Lashes, ale o tym to kiedy indziej :)
Pomiędzy miernymi w skutkach próbami odżywienia i wydłużenia rzęs a odkryciem L4L postanowiłam poddać się zabiegowi przedłużania. Miałam okazję idealną - zaufana kosmetyczka, same pozytywne opinie, korzystna cena.
Przedłużałam rzęsy trzykrotnie, z czego dwukrotnie było to ich uzupełnianie.
Dosłownie nie mogłam napatrzeć się na siebie w lustrze - wstawałam i zasypiałam piękna bez jakiegokolwiek wysiłku ;)
Na czym polega owo przedłużanie? Do każdej naturalnej rzęsy doczepia się jedną sztuczną. Aby efekt był bardziej naturalny i trójwymiarowy - niemal każda z tych rzęs była doczepiana w innym miejscu niż poprzednia. Aby dolne rzęsy nie przeszkadzały w zabiegu - przykleja się je plasterkiem.
Sam zabieg trwa ok. 1,5 - 2 godzin. Należy mieć cały czas zamknięte oczy. Można się naprawdę zrelaksować, gdyż jest bezbolesny. W otoczeniu przyjemnego zapachu i muzyki można nawet przysnąć :) Nieprzyjemne uczucie może stanowić odklejenie plastra od dolnych rzęs. No i jeśli zdarzy się, że podczas zabiegu mimowolnie otworzymy oczy to możemy poczuć jakby "opar" kleju.
Rzęsy potrafią trzymać się ok. miesiąca czasu. W tym czasie doczepiana rzęsa wypada po prostu z naszą naturalną a na jej miejsce wyrasta nowa. Wszelkie łyse placki bądź bolesne uczulenie może świadczyć o braku profesjonalizmu ze strony kosmetyczki.
U mnie zdarzało się czasem, że odpadała sama sztuczna a moja naturalna zostawała na miejscu. Jednak, jak wspominałam, mam z natury grube i gęste rzęsy a doklejałam te średniej długości. Były więc dość lekkie. Jeśli do słabej, cienkiej rzęsy dokleimy grube i ciężkie, wręcz "teatralne", możemy się spodziewać, że rzęsy wypadną szybko - nasze naturalne nie będą w stanie ich utrzymać.
Po samym zabiegu musimy pamiętać aby przez 24 h nie stosować na rzęsy wody aby klej związał. Ok. 48 h powinnyśmy unikać również mocnego wysiłku czy sauny. Po tym czasie możemy robić wszystko, co wcześniej, unikając jednak dostępu jakichkolwiek olejów do naszych rzęs. Pamiętajmy jednak, że rzęsy są długie i sztywne. Zalecam więc spanie na plecach :)
Wszystko pięknie...dlaczego więc zrezygnowałam? Po pierwsze czułam, że męczą się moje powieki. Mimo w miarę krótkich i lekkich rzęs powieki pobolewały. Ponadto lubię stosować oleje, również te do twarzy. Bardzo dobrze spisują się one na mojej wrażliwej skórze pod oczami. Próbując jednak smarować te miejsca, olej "migrował" i potem odpadało więcej rzęs niż bez zabiegów z olejem. Ponadto musiałam uważać podczas spania (a kręcę się niemiłosiernie :) ) i podczas mycia twarzy. I jeszcze jedna, choć może mało istotna rzecz - w mieście, w którym mieszkam wiele dziewczyn ma przedłużone rzęsy. Będąc na wakacjach przedłużone miała prawie co 2 ;)
Biorąc wszystko pod uwagę zrezygnowałam z przedłużania i podchowałam swoje naturalne rzęsy. Efekt po zdjęciu sztucznych był mierny - przez ok. 3-4 miesiące miałam wachlarz rzęs a tutaj znów zobaczyłam moje "końskie" ;) Dodatkowo część niestety urwała się podczas zdejmowania.
Na dzień dzisiejszy po moich "wachlarzach" pozostały tylko zdjęcia, którymi postanowiłam się z Wami podzielić :)
* Z góry przepraszam za słabą jakość drugiego zdjęcia, ale zależało mi abyście zobaczyły rzęsiska również z profilu :)
Jeszcze kilka lat temu przedłużanie rzęs było rzadko spotykane, a teraz rzeczywiście, trudno spotkać dziewczynę, która nigdy się na to nie zdecydowała :) Sama chwilę o tym myślałam, ale niestety, mam chyba tak wrażliwe oczy, że nawet gdy noszę sztuczne rzęsy od porządnej firmy, cały czas "czuję", że mam na sobie coś obcego :( Obawiam się, że przedłużane tylko by mnie denerwowały.
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że podobają mi się na innych dziewczynach i Tobie też było w nich ładnie :)
Nic nie musiałam wtedy ze sobą robić żeby dobrze wyglądać :P
UsuńW ogólnym rozrachunku jednak wolę swoje takie, jak mam teraz. Po prawie całej kuracji Long4Lashes są gęste i długie naturalnie. Po wytuszowaniu oko zyskuje na wyrazistości. Może nie tak, jak przy przedłużanych rzęsach, ale przynajmniej jest naturalniej :)