Nie zliczę ile razy pisałam z Wami na temat moich chorób, przypadłości i tego jak odżywianie to wszystko odmieniło.
Wpis miał powstać już dawno, ale tak naprawdę wszystko u mnie jeszcze ewoluuje, uczę się poznawać swój organizm i dopasować mu odpowiednie paliwo. Kto wie - może i Was zachęcę do bliższego zapoznania się z działaniem i mocą drzemiącą w Waszym ciele? :)
Chętni?
To chodźcie.
* Zdjęcia wyjątkowo nie są autorstwa mojego ani J. Pochodzą ze strony foodshot.co i stanowią obecnie niemałą motywację i inspirację. Postanowiliśmy się z J. rozwinąć w tym fotograficznym temacie :)
* Zdjęcia wyjątkowo nie są autorstwa mojego ani J. Pochodzą ze strony foodshot.co i stanowią obecnie niemałą motywację i inspirację. Postanowiliśmy się z J. rozwinąć w tym fotograficznym temacie :)
Każdy człowiek może mieć skłonność do różnych przypadłości. Jedni "wysysają je z mlekiem matki", inni nabywają z powodu stylu życia jaki prowadzą a jeszcze inni z powodów od nich całkiem niezależnych i nieprzewidywalnych.
Dzisiejsze tempo życia nie ułatwia nam sprawy. Pracując, zajmując się domem, ucząc się mamy czasem problem aby na chwilę się zatrzymać i wyciszyć. Gdzie tutaj tym bardziej czas na zdrowe żywienie dopasowane do potrzeb własnego organizmu?
Ja uznawałam siebie za człowieka zdrowego i dalej tak uważam. Wyniki badań pokazały jednak, że zapaliło się światełko ostrzegawcze. W przeciągu kilku miesięcy dowiedziałam się, że mam podejrzenie PCOS (zespół policystycznych jajników), niedoczynność tarczycy, łysienie androgenowe i trądzik o podłożu hormonalnym. Kilka tygodni temu moja widza wzbogaciła się o wadę serca w postaci niedomykalności zastawki mitralnej.
Czy się żalę z tego powodu?
To jest właśnie paradoks całej sytuacji - kiedy dowiedziałam się co mi dolega i poznałam prawdę objawioną jak może się to da mnie skończyć to wreszcie otrzymałam tak potrzebnego mi kopa w tyłek :) Nagle znalazły się chęci, czas i pieniądze (których wcale nie było potrzeba tak dużo) aby zmienić dietę nie na chwilę, nie na miesiąc, ale...na zawsze.
No dobra...do meritum :)
Przy opisach mojej batalii z trądzikiem i wypadaniem włosów wskazałam Wam, że prowadząca mnie świetna Pani dermatolog zaleciła przejście na dietę paleo.
Pewnie chcecie się dowiedzieć pokrótce cóż to za stwór ta dieta? :) Przytoczę jej skrócony opis ze świetnej strony paleosmak, którą każdy paleolita (i nie tylko) powinien poznać:
"Dieta paleo (zwana inaczej dietą człowieka pierwotnego) to sposób odżywiania, do którego nasze ciała wyewoluowały i dzięki któremu osiąga się optimum zdrowia. Za dietą paleo stoją tysiące badań biologów, lekarzy i dietetyków, a także doświadczenia każdego, kto spróbował.
Dieta ta opiera się na przypuszczalnej diecie naszych przodków z okresu paleolitu, jednak nie naśladuje ich sposobu odżywiania (który nie był doskonały), ale raczej eliminuje pożywienie, którego nasi przodkowie nie jadali i do którego nasze ciała się nie dostosowały.
Dieta paleo – zasady: bazująca na współczesnym pożywieniu dieta paleo składa się głównie z warzyw, owoców, jajek, orzechów, ryb, grzybów oraz mięsa (najlepiej z wypasu pastwiskowego), a wyklucza zboża, cukier i rafinowane oleje, a w niektórych przypadkach także rośliny strączkowe i nabiał. Naturalnymi konsekwencjami jest spożywanie mniejszej ilości soli i kalorii, co dodatkowo pozytywnie odbija się na zdrowiu. Nie jest to dieta w popularnym tego słowa znaczeniu, ponieważ nie limituje ilościowo pokarmów, a jedynie jakościowo.
Paleolit to trwający około 3 milionów lat okres w rozwoju człowieka i społeczności ludzkich, który ostatecznie ukształtował nasz gatunek Homo sapiens. Nastąpił po nim neolit, który w zależności od rejonu naszej planety zaczął się od 5.000 do 10.000 lat temu (Wikipedia) i przyniósł spore zmiany żywieniowe, które w większości przetrwały do teraz. Neolit wyróżniamy jako osobną epokę, ponieważ wiąże się on z ogromnymi zmianami, jak rewolucja agrarna, która wprowadziła zboża do naszej diety, czy też mutacja genetyczna pozwalająca ludziom, jako jedynym ssakom, pić mleko i jeść jego przetwory także po zakończeniu okresu dziecięcego."
"Dieta paleo (zwana inaczej dietą człowieka pierwotnego) to sposób odżywiania, do którego nasze ciała wyewoluowały i dzięki któremu osiąga się optimum zdrowia. Za dietą paleo stoją tysiące badań biologów, lekarzy i dietetyków, a także doświadczenia każdego, kto spróbował.
Dieta ta opiera się na przypuszczalnej diecie naszych przodków z okresu paleolitu, jednak nie naśladuje ich sposobu odżywiania (który nie był doskonały), ale raczej eliminuje pożywienie, którego nasi przodkowie nie jadali i do którego nasze ciała się nie dostosowały.
Dieta paleo – zasady: bazująca na współczesnym pożywieniu dieta paleo składa się głównie z warzyw, owoców, jajek, orzechów, ryb, grzybów oraz mięsa (najlepiej z wypasu pastwiskowego), a wyklucza zboża, cukier i rafinowane oleje, a w niektórych przypadkach także rośliny strączkowe i nabiał. Naturalnymi konsekwencjami jest spożywanie mniejszej ilości soli i kalorii, co dodatkowo pozytywnie odbija się na zdrowiu. Nie jest to dieta w popularnym tego słowa znaczeniu, ponieważ nie limituje ilościowo pokarmów, a jedynie jakościowo.
Paleolit to trwający około 3 milionów lat okres w rozwoju człowieka i społeczności ludzkich, który ostatecznie ukształtował nasz gatunek Homo sapiens. Nastąpił po nim neolit, który w zależności od rejonu naszej planety zaczął się od 5.000 do 10.000 lat temu (Wikipedia) i przyniósł spore zmiany żywieniowe, które w większości przetrwały do teraz. Neolit wyróżniamy jako osobną epokę, ponieważ wiąże się on z ogromnymi zmianami, jak rewolucja agrarna, która wprowadziła zboża do naszej diety, czy też mutacja genetyczna pozwalająca ludziom, jako jedynym ssakom, pić mleko i jeść jego przetwory także po zakończeniu okresu dziecięcego."
Wiem - wydaje się straszne. Pierwsze, co staje człowiekowi przed oczyma to te wszystkie zakazy. Pewnie teraz myślicie, że nie wychodzę z domu i z kuchni a do tego jestem smutnym stworzeniem.
Nic bardziej mylnego :)
Jestem zwolennikiem jednej zasady: "Dopasuj metodę do siebie a nie siebie do metody".
Ta zasada świetnie sprawdza się nie tylko w odżywianiu, ale również w kosmetyce, coachingu itp., itd. Radzę spróbować :)
Jakie to ma przełożenie na dietę?
Po prostu nie jestem ortodoksyjną paleolitką. Odstawiłam to, co mi szkodzi, zostawiłam to, co służy, ograniczyłam produkty, które krzywdy nie robią, ale w nadmiarze mogą.
Przełożenie w praktyce?
Odstawiłam: gluten, przetworzone produkty, krowie mleko, węglowodany proste (np. słodycze), tłuszcze trans.
Ograniczyłam: węglowodany złożone, przetwory mleczne (tutaj mamy ograniczenie w kierunku odstawienia, bo z produktów mlecznych spożywam jedynie ser żółty i to naprawdę sporadycznie), alkohol.
Ostatnimi czasy zachwyciłam się i wręcz zachłysnęłam dietą roślinną. Wdrożyłam znacznie większą ilość warzyw i czuję się przy tym naprawdę świetnie. Produktów zwierzęcych spożywam mniej niż na początku diety paleo, ale to może być zmienne. Teraz po prostu ciągnie mnie do roślin tak, że mogłabym żywić się wyłącznie nimi.
A jak to wygląda u Was? Jesteście orędownikami zdrowego odżywiania czy raczej nie przykładacie do niego większej wagi?
Ostatnimi czasy zachwyciłam się i wręcz zachłysnęłam dietą roślinną. Wdrożyłam znacznie większą ilość warzyw i czuję się przy tym naprawdę świetnie. Produktów zwierzęcych spożywam mniej niż na początku diety paleo, ale to może być zmienne. Teraz po prostu ciągnie mnie do roślin tak, że mogłabym żywić się wyłącznie nimi.
A jak to wygląda u Was? Jesteście orędownikami zdrowego odżywiania czy raczej nie przykładacie do niego większej wagi?
I ja mam problem z niedomykaniem zastawki mitralnej. Jednak kardiolog powiedział mi, że od tego się nie umiera i mam się nie przejmować...:D
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Na początkowym etapie dieta i zdrowy tryb życia mogą zapobiec pogarszaniu się wady :)
UsuńJednak pierwszy pacjent, który ląduje na stole Religi w filmie "Bogowie" to ten właśnie z niedomykalnością xD
Bardzo ciekawy temat, muszę się dokształcić w tym temacie :)
OdpowiedzUsuńPolecam i jakby co służę radą :D
UsuńChętnie byśmy poczytały i pooglądały jakieś przepisy :) uwielbiamy foodbooki ;d
OdpowiedzUsuńBo z Was takie dwa słodkie żarłoczki :D :*
UsuńZobaczymy co da się zrobić :)
Zanim przejdę do tematu to najpierw inna sprawa... Yeah, wyświetlił mi wpis na bloggerze! :D
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do żywienia. Nie wiem czy mam jakieś nietolerancje, alergie, poważne choroby itd. Od dobrych kilku lat nie jem słodyczy, niemal od zawsze nie piję alkoholu. Ostatnimi czasy zrezygnowałam też z nabiału (chociaż wydało mi się to początkowo niemożliwe) i widzę, że dobrze zrobiło to mojej cerze :)
Cudoooownie - zrobiłaś mi dzień :D Wygląda na to, że pomogło :)
UsuńA żywienie u Ciebie bardzo na plus, godne pochwały :) Cieszę się, że widzisz efekty :)
Dla mnie zdrowe odżywianie jest ważne, choć nie świruję na jego punkcie. Uważam, że wszystko jest dla ludzi i od czasu do czasu można sobie pozwolic na fast fooda, czy coś słodkiego. Na codzień jednak wybieram zdrowe produkty. Już od kilku lat jadam na śniadanie codziennie owsiankę. A właściwie taki mix, bo dorzucam też płatki żytnie, słonecznik, dynię, orzechy, wiórki kokosowe, sezam i świeże owoce, plus jogurt. Strasznie lubię takie połączenie :) Staram się także przemycać dużo owoców i warzyw. Robiłam też podejście do diety wegetariańskiej, ale wytrwałam tylko kilka miesięcy. Domownicy jedzą mięso, więc niestety kusiło :P O diecie paleo już słyszałam i wiem, że jest fajna. Choć ja raczej nie potrafiłabym zrezygnować z glutenu i maleka [w kawie] :) Ale tak jak mówisz - dieta do człowieka, a nie na odwrót! Wystarczy dobrze odczytywać sygnały, jakie przesyła nam nasze ciało :)
OdpowiedzUsuńU mnie zjedzenie fast fooda kończy się niestety wysypem pryszczy. Znalazłam jednak knajpę idealną, w której zamawiam jedzonko jak czasu lub chęci brak :D
UsuńBez mleka myślałam, że nie będę w stanie żyć. Wierz lub nie, ale ja jestem makaronowo - mleczne dziecko :D Udało się jednak i jakoś nie ciągnie mnie z powrotem tym bardziej, że np. mleka roślinne to cudeńka i to bardzo smaczne :)
Ja w sumie nigdy nie zwracam jakoś szczególnie uwagi na to, co jem. Dobrze byłoby zacząć to robić...
OdpowiedzUsuńJedzenie naprawdę przekłada się na wiele rzeczy jak nasze zdrowie, samopoczucie czy nawet wygląd. Warto poświęcić mu trochę uwagi, na złe to nie wyjdzie, ale na dobre już może :D
UsuńO bardzo ciekawy wpis! Ja też ostatnio staram się słuchać bardziej mojego organizmu i jeść zdrowo! O dziwo, nagle zaczelam miec wiecej energii, jestem wyspana, a moje miesiaczki nie sa juz tak bolesne! Przypadek? Nie sadze ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie - u mnie jest to samo :)
UsuńOczywiście zdarzają się spadki energii, ale na to wpływ ma wiele czynników - wariujące czasem hormony tarczycy a ostatnio...przetrenowanie ;)
Idzie jednak ku lepszemu :D Cieszę się, że zauważyłaś to samo :)
Podziwiam Cię :) Nie byłam nigdy na diecie, a bardzo by mi się przydała...
OdpowiedzUsuńTo tak naprawdę nie jest dieta tylko sposób odżywiania :)
UsuńDieta kojarzy mi się z czymś tymczasowym, nastawionym na gubienie kilogramów ;)
Jedzonko na 1 fotce wygląda pysznie <3
OdpowiedzUsuńTaki był plan :)
UsuńKoncept tej diety brzmi naprawdę ciekawie :) Prosty i sensowny! Ale mimo że poruszyłaś moje sumienie to nie jestem w stanie zadeklarować poprawy (prawda jest taka, że do Twojego postu nieświadomie przyniosłam sobie ciasto czekoladowe -.- To już chyba jakieś zjawisko wyparcia :D) Niezmiernie cieszę się, że znalazłaś sposób odżywiania, który Ci służy. Mam nadzieję, że i ja znajdę kiedyś w sobie na tyle motywacji, żeby wdrożyć w życie zdrowsze nawyki, a wtedy chętnie wrócę do tego posta ;D Tymczasem mogę wyłącznie podziwiać Twoją konsekwentność ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię inspiruję choć nie do końca się udało :D
UsuńJak kiedyś znajdziesz w sobie tę motywację to służę nie tylko postem, ale i pomocą :D
Ja dzięki paleo znacznie zwiększyłam dzienną porcję warzyw i owoców. ;] Ale również dopasowałam ją do własnego stylu życia.
OdpowiedzUsuńNo to widzę, że podobny sposób działania jak u mnie :)
UsuńJa również jem teraz więcej warzyw i owoców, i to dobre samopoczucie pewnie bierze się po części stąd :D
Staram się jeść zdrowo,ale wiadomo różnie to bywa jednak nie popadam z tego powodu w paranoję:)
OdpowiedzUsuńJa wbrew pozorom też nie :D
UsuńJa wiecznie muszę patrzeć na to co jem, bo:
OdpowiedzUsuńa) jak sobie za dużo pozwolę, to zaraz przytyję
b) mam kamicę nerkową i naprawdę nie chce mieć z tego powodu zbyt często problemów
c) moja łuszczyca przy diecie ubogiej w tłuszcz i cukry wygląda lepiej
d) mam problemy z nadciśnieniem, a to się również łączy z punktem a)
Tak więc u mnie dieta to ważna rzecz, jem dużo warzyw i mięsa (kiedyś odstawiłam na dwa miesiące, przeszłam na dietę wegetariańską, a potem włosy wypadały mi garściami z braku żelaza + od nadmiaru szpinaku cierpiałam na kolki nerkowe...), a odstawiłam produkty zbożowe, wszystkie słodycze, ziemniaki i inne. No ale każdy popełnia grzeszki - czasem sobie pozwolę na coś pysznego... na przykład na kebaba albo batonika, a co! :D
No to Ty też masz troszeczkę "kierat". Z drugiej strony jak taka dieta Ci pasuje i smakuje to to żadne uniedogodnienie :)
UsuńKiedyś zainteresowałam się dietą paleo i nawet trochę z nią eksperymentuję :) Węglowodany staram się ograniczyć, podobnie jak nabiał, ale nie zawsze jest to łatwe. Przeszkadza zwłaszcza moja miłość do wszelkich ciasteczek, muffinek i serników, ale o tyle dobrze, że zwykle w wersji fit :)
OdpowiedzUsuńSerniki musiałam odstawić (co nie było łatwe :D), ale resztę słodkości robię w większości paleo :) Np. najpyszniejsze muffiny dla mnie to te z mąki kokosowej lub ciecierzycy :)
UsuńMoja zastawka też się nie domyka, to "popularna" wada, niedługo muszę wybrać się na kolejne badania, bo ostatnio tak szybko biło mi serce, że lekarz nie był w stanie zmierzyć ilości przepuszczanej krwi :P
OdpowiedzUsuńJa żadnej diety nie stosuję, ale odkąd odkryłam, że nabiał mi szkodzi i całkowicie go odstawiłam (jem go tylko w jakichś ciastach, naleśnikach, od święta, ale białko musi być zdenaturowane)czuję się zdecydowanie lepiej. Muszę jeszcze zacząć więcej pić i będzie super :D
Kurde z tymi zastawkami... :D
UsuńNabiał potrafi narobić szkód. Ja największą różnicę po jego odstawieniu zauważyłam na cerze :)
Znam ten przypadek - się śmieje, że co rok to prorok i już w NFZ mam kartę stałego klienta. Ja podchodzę do diety z rozsądkiem, nie jem glutenu, nie jem soi, bo inaczej umieram, ale czasem lubię zgrzeszyć i podjeść coś słodkiego w kontrolowanej ilości :) Moja mama zawsze mówi, że trzeba się wsłuchać w organizm :)
OdpowiedzUsuńNo u mnie też coraz to nowe badziewia wychodzą. Mam nadzieję, że to już koniec, bo niedługo nie będę pamiętać co mi jest xD
UsuńA Twoja mama ma całkowitą rację :)
Ja odkąd jem na śniadanie owsianke zauważyłam poprawę cery i ogólnie lepiej się czuję :)
OdpowiedzUsuńTeż czasem sobie serwuję :)
UsuńKilka tygodni temu też zmieniłam nawyki żywieniowe i przyznam, że czuję się świetnie. Zrezygnowałam ze słodyczy i pieczywa, w efekcie czego w 3 tygodnie zgubiłam 3,5 kg. Muszę się tej diecie paleo przyjrzeć nieco bliżej
OdpowiedzUsuńI to jest to :) Ja też widziałam jak kilogramy i centymetry umykały mimo, że zdarzały się chwile "posuchy" sportowej :)
UsuńSłodycze idą w odstawkę? :D chyba bym tego nie przeżyła :D ale zazdroszczę mobilizacji i chęci :) ciężko jest zrezygnować z wieloletnich przyzwyczajeń
OdpowiedzUsuńSłodycze na rzecz własnoręcznych słodkości :)
UsuńPo kilku tygodniach, możesz mi wierzyć, Snicers smakuje jak kleisty cukier z cukrem a domowe ciasteczka mają całą gamę smaków :)
ha, u mnie tez Hashi zdiagnozowane ponad 15 lat temu. Gluten odstawiony, z nabiału tylko mleko- bo i tak go nie lubię a w dzieciństwie miałam skazę białkową. Węglowodany ograniczyłam zdecydowanie. Ale tak jak i Ty nie podchodzę do tematu ortodoksyjnie. Próbuję nowych rozwiązań i testuję - na sobie, na rodzinie :-) Na razie nie jest źle :-)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że mamy o czym pogadać :D
UsuńTrzymam za Ciebie kciuki :)