„Lepiej zapobiegać niż leczyć” – jedna z moich życiowych zasad.

http://hairwitchproject.blogspot.com/2016/11/lepiej-zapobiegac-niz-leczyc-jedna-z.html
 
Każdego z nas w okresie dzieciństwa a nawet i późniejszym zapoznawano z pewnymi ogólnymi zasadami/schematami dotyczącymi różnych sfer życia.

Zapewne każdy z nas, jakby się troszkę zastanowił, przypomniałby sobie te "złote myśli" wpajane nam przez bliskich.

Jedną z takich zasad powtarzanych przez moją mamę od dawien dawna była właśnie ta, która stanowi tytuł dzisiejszego tekstu.

Nie zawsze interesowałam się zdrowym odżywianiem, lubiłam fast-foody, przetworzoną żywność i niezdrowe przekąski. Kiedy jednak coroczne choróbska, nad wyraz podatne na złamania kości, skłonność do trądziku i wypadania włosów zaczęły mnie męczyć - przypomniałam sobie o tym magicznym "zapobieganiu".

Tak oto wypracowałam sobie kilka podstawowych "punktów zapobiegawczych" na różne dziedziny życia, które nie zawsze sprawdzają się w 100%, ale dzięki nim już od dawna moje oczy nie widziały czegoś takiego jak antybiotyk, opatrunek czy gips. Oczywiście w tym całym "opracowywaniu" nie obyło się bez pomocy lekarza, Internetu i...wspomnień.

1. Przeziębienia.

- prym zdecydowanie wiedzie imbir (zarówno świeży jak i mielony) w znaczącej dla mnie ilości, z którym piję herbatę, ale który również ląduje w różnego rodzaju potrawach,
- miód kolejnym od dawna znanym remedium nie tylko zapobiegliwie, ale i jako pomoc w uporaniu się z rozgoszczonym już w naszym organizmie wirusem,
- herbata z czystka - najlepiej pita regularnie i to nie tylko w okresie jesienno - zimowym wzmocni naszą odporność,
- kwas l-askorbinowy jako dodatek do wody/soków najlepiej przez cały okres jesienno - zimowy,
- domowe rozgrzewające nalewki (w tym roku malinówka sprawdziła się u mnie znakomicie)
- 1-2 tabletki dziennie preparatu typu Cerutin w okresie jesienno - zimowym.

 
Sposoby te stosuję oczywiście zamiennie, choć miód i imbir codziennie łączę w moim ulubionym Energy Drinku ( na którego sposób może Wam kiedyś zdradzę...) a z dodatkiem domowej nalewki stanowią genialne "combo" do rozgrzewającej herbatki.

2. Podatne na złamania kości.

Możecie wierzyć lub nie, ale za dziecka naprawdę łatwo było mi się "uszkodzić", choć mama dbała o moje dobre odżywienie a wrodzonej łamliwości u mnie nie stwierdzono.
Połamane oba nadgarstki, palce u rąk, u stóp, poskręcane czy zwichnięte stawy to była niestety bardzo częsta dla mnie rzeczywistość...


Kiedyś jednak usłyszałam od pewnego ortopedy, że mam do wyboru 2 drogi - albo obrosnę w tłuszcz, który będzie chronił moje kości przed różnymi czynnikami, albo zacznę uprawiać sport i sprawię, że mięśnie okalające kości staną się silniejsze i będą moją tarczą :)
Postanowiłam wybrać to drugie.

Oczywiście moje skłonności do złamań wiążą się z pewną suplementacją, która przy chęci wyrzeźbienia ciała jak i po ostatniej poważnej kontuzji kolana stała się moją codziennością.
Mowa tutaj o glukozaminie i kolagenie
Glukozaminę stosuję codziennie i prawdopodobnie zostanę w tym związku do końca życia, kolagen natomiast kupuję i stosuję okazjonalnie.

Oczywiście sama aktywność fizyczna przyniosła wiele pożytku, nauczyłam się też poprawnie ćwiczyć, rozgrzewać i odżywiać. Dzięki temu od lat nie miałam nic złamanego a ostatnią kontuzję kolana udało się wyleczyć dzięki sportowi, glukozamienie i 2 zastrzykom z kwasu hialuronowego.

A na zabieg artroskopii byłam już umówiona w szpitalu...

3. Trądzik i wypadanie włosów.

Znacie moją batalię z trądzikiem i łysieniem androgenowym. Walkę tę można nazwać leczeniem, choć biorąc pod uwagę obecnie stosowane przeze mnie metody można chyba to również zaliczyć właśnie do zapobiegania.


Podstawą jest dieta - wykluczenie mleka krowiego, znaczne ograniczenie przetworów mlecznych, wykluczenie węglowodanów prostych, ograniczenie węglowodanów złożonych przynosi u mnie upragniony skutek. Poza tym nie palę papierosów a alkohol spożywam okazajonalnie
Znaczenie mają również suplementy diety i kuracje witaminowe, które prowadzę schematycznie. Raz uzupełniam niedobory biotyny, innym razem cynk czy wit. B. Na stałe pozostaje ze mną jednak wierzbownica, która pozytywnie wpływa na cały mój organizm a przede wszystkim na gospodarkę hormonalną. Niemalże codzienność stanowi dla mnie również napar z siemienia lnianego.

Co zaś się tyczy pielęgnacji - nawet gdy włosy przestają wypadać a buzia jest gładka niczym pupcia niemowlęcia - wciąż stosuję ziołowe wcierki w skalp, czasem z domieszką środka leczącego łysienie androgenowe, a cerę traktuję retinoidami, które potrafią utrzymać najazd ewentualnych nieprzyjaciół w ryzach lub po prostu do niego nie dopuścić. Nie kupuję też kosmetyków, których składniki mogą mnie niepotrzebnie uczulić lub "zapchać".

To by było na tyle...

 

Czy Wy również stosujecie się do tej zasady? A może korzystacie z jakichś innych?

* Źródło zdjęć: weheartit.com

15 komentarzy :

  1. Podziel się pomysłem na Twoje placebo :) Może zastosowałabym i u siebie, gdyby do przeziębienia już doszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno niektóre z nich wykorzystam !! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też staram się zapobiegać, ale niestety w praktyce nie zawsze to wychodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak naprawdę poza dietą nie robię nic specjalnego, ale na szczęście nie pamiętam już kiedy złapało mnie jakieś większe przeziębienie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby to bylo takie proste :-D ja ciągle sie przekonuje do jakiejś aktywności fizycznej... Bezskutecznie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jesteś szczupła bez tej aktywności i nie masz wystarczającej motywacji ;) Warto jednak spróbować nawet nie dla poprawy sylwetki, ale dla samopoczucia :))

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie, jedzenie jest pierwszym sposobem na zdrowie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się pochyliłam nad kilkoma publikacjami to okazuje się, że naprawdę Hipokrates miał rację :)

      Usuń
  8. Bardzo podoba mi się temat Twojego wpisu - zawsze chętnie czytam o takich różnych "magicznych" sposobach na zdrowie :)
    A co do zasady, od zawsze słyszałam ją od mamy i chyba sama trochę żyję w jej myśl :) Choć jak widzę po Twoim zestawieniu, mogę się pod ziemię schować. U mnie bohaterem jest imbir, bez którego nie mogę żyć i zacząć dnia od spokojnie ponad roku. Niektórzy mówią, że jestem nienormalna. Ale zabieram go wszędzie i dodaję do wszystkiego, do czego można. Ostatnio wróciłam do domu i wiedziałam, że nie będę miała mikstury na rano. Kiedy wszyscy jedli śniadanie, ja wsiadłam o 7 na rower, kaptur na głowę i popedałowałam w zimnie do najbliższych delikatesów po imbir :D Nigdy nie piłam z kolei czystka, a słyszę i czytam o nim dosłownie wszędzie, muszę się w niego zaopatrzyć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imbir to naprawdę cud natury, więc nawet jak inne rzeczy zaniedbujesz to imbir dba o Ciebie z całych sił :D
      A jakąż to miksturę przyrządzasz rano? :)

      Usuń

Hair Witch Project | beauty and lifestyle blog © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka