Czy włosy są dla mnie, czy to ja dla włosów?

Dziś postanowiłam poruszyć temat dość istotny dla każdej Włosomaniaczki :)


Chyba każda z nas miała taki moment, gdy przeszła na "jasną stronę" pielęgnacji i zachłysnęła się wszelkimi dobrociami i efektami, które dobroci te miały przynieść naszym włosom :)

Mnie również to nie ominęło...Co mycie wielogodzinne lub całonocne olejowanie, mycie włosów odżywkami, tysiące wcierek i pękające w szwach półki w łazience ;) 

Paranoja dochodziła do tego stopnia, że w liceum wstawałam o 4 nad ranem, myłam włosy (półprzytomna) i szłam następnie spać (oczywiście na brzuchu żeby loki nie straciły kształtu xD) aby budząc się i wychodząc do szkoły o godzinie 7.30 włosy były świeże, poskręcane w spiralki i w ogóle och i ach :D

Dlaczego tak się katowałam? Bo przecież nie wolno spać w mokrych włosach ;) Włosy musiały całą noc być naolejowane (bo im dłużej, tym lepiej ;]) a najlepiej wyglądały świeże a nie reanimowane ;]

*Jak miałam iść myć głowę u mojego J. to zabierałam torbę podróżną :D 

Czas zweryfikował moje durnowate podejście ;) Włosy zaczęły wypadać, były obciążone a rodzice nie mogli patrzeć na stosy kosmetyków w łazience. 

Po skończeniu szkoły przyszedł czas na wyprowadzkę i pracę. Nadmierna pielęgnacja poszła w odstawkę, powoli zaczynałam myśleć logicznie ;] Zauważyłam (trochę czasu mi to zajęło :P), że co za dużo to niezdrowo ;] Po prostu. Szkoda mi było czasu na wielogodzinne ślęczenie w domu z różnego rodzaju miksturami na głowie ;)

Okazało się, że wystarczy odrobinę bogatsza pielęgnacja ok. raz w tygodniu a w pozostałe dni może być minimalistycznie :) Szkopuł tkwi w kosmetykach i ich składach :) Nie trzeba spędzać pół dnia z nimi na głowie ;)

Stwierdzam zatem, że to włosy są dla mnie i to one muszą się dostosować :) Odwdzięczam im się brakiem farbowania i zabiegów chemicznych, stylizacji na gorąco czy ciasnych i bolesnych fryzur. A raz w tygodniu daję im coś więcej ;]

Obecnie włosy myję zawsze po południu/wieczorem i ze spiętymi w luźny koczek lub kucyk idę spać. Rano odświeżam skręt rozcieńczoną odżywką b/s i wgniatam odrobinę żelu. Na koniec przegarnę końce olejem kokosowym. Rozpuszczone prezentują się jak na zdjęciach, które widzicie w "Kudłatym SPA". A jak mam "lenia" to nic z nimi rano nie robię, tylko spinam na chybił trafił i wychodzę do ludzi ;]

Naprawdę - jak dla mnie jest zbyt wiele ciekawych rzeczy do robienia w życiu niż macerowanie się całymi dniami w olejach i odżywkach :D

A jak u Was wyglądało włosomaniactwo kiedyś i obecnie? :)

Buziaki,
Iwona.

24 komentarze :

  1. Mnie dalej fascynuje jakim sposobem włosy się kręcą po koczku, moje choć naturalnie kręcone, wychodzą z koków całkowicie proste :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakoś tak się dzieje :) Czasem zostawiam w kucyku i też jest ok :)

      Usuń
  2. Nigdy tak mnie nie wzięło :DDDD Zawzięta byłaś Kochana! Ja bym chyba nie była skłonna do takich poświęceń....
    Owszem, w czasie kiedy straciłam prawie połowę włosów, dbałam o nie przez 3 miesiące dużo intensywniej, ale ograniczało się do nakładania oleju na całą noc na zmianę z nakładaniem na całą noc placenty :) Robiłam to co 2 dni.
    Teraz myję je co 2 dni, nakładam odżywkę do spłukiwania, zazwyczaj po rozczesaniu a przed suszeniem (suszarką niestety) psikam coś skalpowego. No i staram się (staram się, a bywa różnie...) raz w tygodniu nałożyć maskę włosową, czasem olej na chociaż godzinkę.
    Chyba wystarczy :DDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż..moje podejście nie było mądre ;]
      Ale przynajmniej macie się z czego pośmiać :P

      Usuń
    2. :DDD
      Nie pośmiać, tylko podziwiać - wstawać przed świtem, żeby włosy dopieścić? Godne podziwu :)

      Usuń
  3. No ja nadal mam gniazdo na głowie po nocy... Szukam metody na włosy w nocy i co kolejna to gorsza :)
    A co do sedna postu - absolutnie się zgadzam :) Z tym, że ja uwielbiam "babrać się" we włosach i zdarza mi się również w tygodniu zafundować SPA :) Dla własnej przyjemności, bo włosy i bez tego dały by radę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię się babrać, ale lubię mieć wybór i uzależniać go od "ochoty" a nie "przymusu" :D A że jestem leniwa...to babram się raz w tygodniu ;)

      Usuń
  4. Wow, tak jak Ty to nie słyszałam żeby ktoś jeszcze miał :D Ale fakt, na początku jest wielkie WOW, trzymanie się wielu zasad, fanaberie typu jak wrócę do domu to naolejuję włosy o 16 a zmyję o 19, czasami wręcz dostosowywanie swoich planów do cyklu mycia (jak umyję dziś wieczorem to jutro wieczorem będą już nieładne, a wieczorem wychodzę! a przecież nie umyję ich dwa razy na dobę xD), ale na szczęście to szybko mija i wraca rozum.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie jakoś ominęło zachłyśnięcie się tymi kosmetycznymi dobrami;) Ale lubię o nie dbać, nie ze muszę ale że chcę i lubię;) Również włosów nie farbuję i nie stylizuję na gorąco, no czasem prostownica więc już z tego powinny być zadowolone;p A jeszcze regularne niedziele to już są szczęśliwe;)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie popadam w paranoje ;) wystarczy, że rano wstanę 15min wcześniej i włosy są ogarnięte, oczywiście z suszeniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim teraz to i 5 minut z rana wystarczy ;] I pewnie wcześniej też tak było, ale to mi odbijało xD

      Usuń
  7. Dobrze, że po pewnym czasie dorastamy i przestajemy się przejmować takimi pierdołami, jak nieulożone wlosy... :D a wstawanie o czwartej - szczerze podziwiam, nigdy aż tak nie szalałam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana - to jest godne pożałowania a nie podziwu :D

      Usuń
  8. Jestem tego samego zdania, to włosy są dla nas :)

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie koniecznie olejowanie codzienne, mycie, odzywka i 2x w tygodniu maski :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja moim włosom dogadzam raz w tygodniu. Ale przerabiałam schizę na ich punkcie przez cały ubiegły rok.

    OdpowiedzUsuń
  11. ja potrafilam naolejować włosy na całą noc, umyć, naolejować końce ponownie i spiąć w koka żeby nie było widać, że tłuste i tak szłam na uczelnie ;d no głupota bo co je w ogóle myć w takim razie ;d ja się jeszcze moich włosów uczę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze wiem o czym mówisz :) Swego czasu moje włsy też miały ogrom pielęgnacji, co z początku dawało efekty, a później było coraz gorzej (przeciążenie itp)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdy czytam, że dziewczyny chodzą w "szamponach" na włosach po 6 godzin, śpią w odżywkach, rozrabiają jajka z tym i tamtym, to zawsze myślę o tym, że chyba nie mają nic ciekawego do roboty w życiu ;) Dbam o swoje włosy, ale dla mnie olej/odżywka nałożona na 30 min przed czy po myciu to już jest maks, bo mam wiele ciekawszych rzeczy do ogarnięcia :D

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie bywało szaleństwo, ale nigdy nie popadłam w przesadę :D Raz, ze nigdy mnie nie było stać na wiele kosmetyków, dwa nadmiar od zawsze mnie męczy ;) Kiedyś po prostu częściej nakładałam maski, ale akurat to dobrze, bo mocno zregenerowałam włosy i dzięki temu teraz nie mam już z nimi takich problemów. Częściej też eksperymentowałam :) Nawet u mnie można zobaczyć jak testowałam płukanki i po każdej robiłam zdjęcie :D
    Teraz już rzadko bawię się w płukanki czy wcierki, maskę nakładam raz na długi czas... Ale włosy nadal są zdrowe. Z olejowania nie zrezygnowałam, jak śpię w domu to staram się olejować bo głowę myję rano, zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja na pielęgnację włosów poświęcam czasem 15 min, a czasem godzinę to zależy jak mi się chcę :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie jest tak pół na pół trochę jak dla włosów a trochę one dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Hair Witch Project | beauty and lifestyle blog © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka