Witajcie Kochane!
Przychodzę do Was dzisiaj z postem nad którym troszkę się głowiłam a i tak nie wiem czy udało mi się ująć wszystko :)
Zapewne większość z nas metodą prób i błędów dochodziła do swojej obecnej pielęgnacji. Część z Was możliwe, że jeszcze szuka tej "właściwej" drogi :)
Ja zapraszam Was na swego rodzaju przegląd zabiegów pielęgnacyjnych. Niektóre z nich swego czasu były hitami na forach jak np. wizaż.pl
Mam nadzieję, że będą stanowić swego rodzaju przestrogę i tym bardziej zmobilizują Was do przemyślanych działań a nie tak jak u mnie - z wielką nadzieją w sercu, na emocjach a potem...z pryszczami na przykład :D
Zabiegi dzielę na trzy kategorie: Włosy, Twarz, Ciało. Gotowe? No to jedziemy z tym koksem :)
Dziś pierwsza część - Włosy :) Jak przyjmie się dobrze - poruszę również inne części... organizmu ;)
WŁOSY
1. Mycie włosów odżywką.
Taak...większość kręconowłosych (i nie tylko), która miała do czynienia z forum wizaz.pl i poczytała odrobinę o pielęgnacji CG (Curly Girl) próbowała myć włosy odżywką. Nie ominęło to również mnie. Dzięki temu włosy miały się lepiej kręcić, skalp być nawilżony a całość zwalać z nóg :) Niestety - metoda ta przetłuszczała mi włosy a w konsekwencji wzmogła wypadanie.
Tłuste zwisające strąki też nie były wymarzonym skrętem ;)
2. Olejowanie skalpu.
Próbowałam tej metody w okresie "zachłyśnięcia się" kosmetykami hinduskimi :) Wcierałam zatem same ziołowe dobroci jak oleje amla, sesa czy heenara. Niestety efekt był zawsze ten sam mimo domywania skalpu - wzmożone wypadanie i często również uczulenie skalpu.
3. Olejowanie włosów (długość) na np. 1,5 lub 2 dni.
Chcąc swego czasu dać moim włosom wszystko, co najlepsze w dużej ilości i na długo - zaczęłam olejować włosy na całą noc. Niestety efekty tego zabiegu były mizerne, włosy często spuszone i "ulizane" mimo dokładnego mycia. Okazuje się, że kilka godzin to najlepszy dla mnie czas olejowania i trzymam się już tego wieeele miesięcy :)
4. Nocne upięcia jak warkocz, warkocz francuski, koczek ślimaczek, klamry na czubku głowy.
Będzie krótko - po warkoczach włosy bez kształtu i puch po całości zaś koczek i klamry - osłabienie cebulek, uczucie "ciągnięcia".
5. Żel lniany do stylizacji loków.
To cudeńko dla kręconowłosych nie ominęło również i mnie. Cóż można chcieć lepszego - domowy żel, łatwo dostępny, w pełni naturalny i z właściwościami nawilżającymi...U mnie powodował przede wszystkim strąki, włosy całkiem bez połysku i sztywne jakbym stylizowała na cukrze ;) Żel lniany do pielęgnacji i owszem - jako dodatek do odżywek i henny, ale nigdy więcej jako stylizator :)
6. Zrezygnowanie ze wszystkiego, co rzekomo złe jak np. silikony, SLS, pq.
Moje włosy tak naprawdę nie potrzebują wiele do szczęścia i potrafią zaakceptować większość odżywek. Dobrze reagują również na silikony - pomagają mi w zachowaniu połysku i ochronie końcówek. Co zaś się tyczy szamponów - był taki czas, że starałam się myć włosy wyłącznie delikatnymi dla skalpu myjadłami - skończyło się łupieżem. Oczyszczałam zatem włosy mocniejszym szamponem raz na jakiś czas i efekt ten sam...Najlepiej sprawdza się u mnie mocniejsze doczyszczenie do ok. 2 mycie a nawet jak umyję SLS 3-4 mycia pod rząd to nic złego się nie dzieje :)
7. Co mycie - włosowe SPA.
Ten punkt oczywiście też związany z chęcią dania włosom wszystkiego, co najlepsze ;) Co mycie zatem siedziałam na głowie z olejem i potem maską na godzinę, oczywiście najlepiej stuningowaną wszystkim, co pod ręką ;) Włosy nie były tłuste, ale straciły kształt, objętość, stały się matowe i pozbawione blasku. Po raz kolejny - co za dużo to niezdrowo ;)
8. Podcinanie końcówek bądź zmiana fryzury...własnoręcznie bądź za pomocą Mamy ;).
Niestety - jak wiadomo fryzjerzy potrafią pozostawić wiele do życzenia...z lokami tym bardziej. Niejednokrotnie wychodziłam wystrzępiona i pozbawiona połowy objętości włosów, które to cięcie miało pozwolić im lepiej się kręcić :/ Z tego też względu zaczęłam na własną rękę podcinać końcówki, bądź zmieniać kształt fryzury Maminymi rękoma ;] Włosy udało się zapuścić, ale końce nie miały się dobrze :( W końcu dzięki mojej przyjaciółce trafiłam na złotego fryzjera, którego nie opuszczę do samej śmierci (jak to brzmi :D). Włosy teraz mogą być podcinane rzadziej - końcówki się nie kruszą i długo nie tracą kształtu. Na własną rękę tego nie dokonam :)
9. Gotowe mieszanki koloryzujące z henną.
Chcąc zaoszczędzić czasu i nieprzyjemnego zapachu henny - kupiłam gotową mieszankę :) Wiedziałam, że skład nie powala, ale miałam nadzieję, że chociaż delikatne refleksy chwycą...Nic bardziej mylnego ;) Włosy nie złapały koloru, za to straciły na kondycji - zrobiły się sianowate i bez połysku. Potrzebowałam miesiąca (!) żeby choć odrobinę odżyły i zaczęły w miarę wyglądać ;)
10. Miodowa płukanka do włosów.
Oj ileż to ja dobrego usłyszałam na temat miodowych płukanek. Nadają miękkość, połysk, wzmacniają włosy, podkreślają skręt itp., itd. ...:) U mnie, jakiejkolwiek ilości miodu bym nie użyła kończyło się w ten sam sposób - włosy posklejane, sztywne, spuszone i nieprzyjemne w dotyku. Jedyną alternatywą dla mnie jest płukanka z piwa miodowego ;) Tutaj jakoś włosy nie odmawiają posłuszeństwa :)
Źródło zdjęć - grafika Google
Uff...koniec pierwszej części spowiedzi :)
Czy Wy też zaliczyłyście jakieś tego typu "wpadki"? ;)
Pozdrawiam Was gorąco,
Iwona.
U mnie mycie odżywką przez bardzo długo czas się sprawdzało :) Nawet teraz jak odpowiednio ją dobiorę to daje ładny efekt :)
OdpowiedzUsuńPłukanki z miodu nie robiłam, za to świetny efekt był gdy dodałam troszkę miodu do mieszanki olejowej.
U mnie też włosy źle reagują na koczki, a po warkoczu są jakieś dziwne...
żel i u mnie niezbyt się spisał, za to dodatkiem jest świetnym, albo w formie płukanki, ale też trzeba dobrze sprawdzić proporcje pod siebie
Kiedyś takie włosowe spa co mycie było koniecznością dla moich włosów - jednak były bardzo mocno zniszczone, istne siano!
Teraz robie je dużo, dużo rzadziej! Czasami myślę, ze jednak za rzadko... zwłaszcza teraz kiedy sezon grzewczy.
Olejowanie skalpu i u mnie odpada, nawet dobrze działam olej z czarnuszki, ale też nie mogłam go jakoś długo trzymać, moja skóra głowy tego nie toleruje i już ;)
No to jesteśmy troszeczkę podobne :) Miód jako dodatek do masek czy olejów mnie również służy :) Najważniejsze jednak żeby nie był sam i został spłukany ;)
Usuńu mnie mycie odżywką sprawdza się, ale tylko na długości - skalp koniecznie potrzebuje szamponu :D i żel lniany lubię <3
OdpowiedzUsuńCzyli stosujesz OMO? Ja też :) Odżywka na końcówkach jest formą zabezpieczenia, wgniotę i interesuję się tylko myciem skalpu...tam już dla odżywki nie ma tolerancji :D
Usuńjeśli chodzi o włosy to preferuje miminalizm czyli szampon, jakaś odżywka w sprayu i podcinanie końcówek co jakiś czas:)
OdpowiedzUsuńJa oleje do skóry głowy bardzo lubię i bardzo mi służą.
OdpowiedzUsuńA podcinałaś sobie sama profesjonalnymi nożyczkami, czy zwykłymi?
Fryzjerskimi po prostu. Profesjonalne to cena chyba ok. 200 zł. Moje były tańsze, ale nie do papieru ;)
UsuńO takie do papieru to Cie nie podejrzewałam nawet :)
UsuńPytam, bo ja kupiłam sobie fox, ponoć niezłe, ale znowu nie kosztowały niewiadomo ile... i się zastanawiam, czy też włosów nie zepsuję. Tyle, że ja sporadycznie używam raczej już teraz.
Nie wiem...ja teraz bym się zdecydowała na własnoręczne podcinanie chyba tylko takimi za 200 zł (jakby mi je ktoś dał xD), bo innymi bałabym się, że sobie znów spierniczę ;)
UsuńJa też kiedyś miałam "faze" na odstawienie SLS, silikonów itp., ale to wcale nie było dobre dla moich włosów ;) Nie ma co przesadzać :)
OdpowiedzUsuńJa jestem dalej wierna nożyczkom w rękach mamy lub swoich;) i jakoś nie widzę nadziei aby się to zmieniło;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Z fryzjerami jest ciężko...wiem po sobie. Też się przekonałam dopiero kiedyzobaczyłam jak jest strzyżona przyjaciółka :)
Usuńmycie odżywką i olejowanie skalpu - efekt taki sam jak u Ciebie :) i przyznaję, bunt przeciwko silikonom i sls też mnie nie ominął. Jak dobrze, że minęły te czasy :)
OdpowiedzUsuńJest nas coraz więcej :D Troszkę to...przerażające ;)
UsuńU mnie też olejowanie na całą noc powoduje pogorszenie stanu włosów, wystarczy godzinka ;)
OdpowiedzUsuńMnie też nie ominęła faza na szampony bez slsów i i odżywki bez silikonów i do dzisiaj uważam to za największy błąd, który zrobiłam swoim włosom i skórze głowy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMimo, że ja mam przetłuszczające włosy od nasady to olejuję skalp i ma się dobrze :) Ale mycie odżywką już nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńTutaj problemem pewnie nie jest przetłuszczająca się skóra głowy, ale to jak włosy reagują na dużą ilość oleju...Moja Mama ma to samo - my nawet nie możemy "przetłuścić sobie" włosów o jeden dzień, bo wychodzą garściami ;) Jedynym wyjątkiem jest u mnie olej łopianowy z Green Pharmacy, ale to nałożony na 20 minut na skalp i dokładnie zmyty. Zabieg ten robię jednak może raz w miesiącu, np. jak mam łupież - uspokaja to skalp i mam spokój. Częściej nawet łopian mi szkodzi ;)
UsuńZe wszystkim się zgadzam!
OdpowiedzUsuńMoże jedynie podcinanie "Mamą" i mycie odżywką się u mnie sprawdziło :)
Buziaki :*
U mnie olejowanie włosów sprawdza się świetnie już po 30 minutach :D Nie trzymałam nigdy kilku godzin jak Ty ;) O całej nocy już nie wspomnę :D No i SLSki niestety wywołują u mnie łupież bardzo szybko, więc maks. jedno mycie na tydzień/dwa.
OdpowiedzUsuńA mnie najbardziej denerwuje wszędobylski olej kokosowy i jakże to on nie działa cudownie na włosy. W każdej gazecie, programie śniadaniowym itd. Działa na włosy, owszem, ale nie na wysokoporowate, czyli np. moje ;-)
OdpowiedzUsuńSauna dla włosów... Raz na jakiś czas wystarczy :)
Obserwuję :-)
U mnie jest cały post dziękczynny na temat oleju kokosowego :P Planuję kupić też rafinowany do smażenia...Dodatkowo wypieki robię z mąki kokosowej :D Czyli ja Ciebie też denerwuję? ;D
UsuńMam proste włosy, ale jednak też wypróbowałam wiele z tych metodów. Zgadzam się, to nie są najbardziej skóteczne sposoby pelegnacji włosów. Jednak czasem zmieniam fryzurę własnoręcznie, nic nie mogę z tym zrobić :)
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie takich włosowych wpadek :) ja ominęłam parę, dzięki temu, że poczytałam o nich i stwierdziłam, że to nie dla mnie, np mycie odżywką, olejowanie skalpu, omijanie sls i silikonów :) Jedyne co to kiedyś czytając, że proteiny są dobre dla zniszczonych włosów je przeproteinowałam :) ale udało się z tego wyjść ^^
OdpowiedzUsuńByłaś zdecydowanie mądrzejsza ode mnie :D Moja Mama miała ze mną 3 światy (zaczęłam się w to bawić ok. 8 lat temu) :D
Usuńhehe początki.zawsze.są trudne :-D ja również zaliczyła mnóstwo wpadek :-D
OdpowiedzUsuńTeraz za to Twoje włosy mogą tylko zachwycać, moja droga :)
UsuńNa większości Twoich punktów też się przejechałam ;) Więc nie uciekam już ani przez SLSami, ani przed silikonami, myciu odżywką nie ufam pomimo nawet niegłupich wyników, związując włosy w koczek połamałam je (teraz robię kucyka na czubku głowy i przerzucam go za poduszkę), żel lniany nijak mi nie robi nic dobrego. Miodu i henny jeszcze się nie tykałam, ale do olejowania skalpu robię jeszcze kolejne podejścia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Widzę że moje włosy maja podobne upodobania do Twoje :)
OdpowiedzUsuńA jestem ciekawa fryzjera - w jakim mieście go znalazłaś?
Legnica :)
UsuńNiezła lista z tego urosła;) a ja zaliczyłam większość, niestety... Przede wszystkim "przedobrzanie" mi nieobce;)
OdpowiedzUsuńMyślałam ostatnio nad pójściem do fryzjera, ale ostatecznie sama z braku czasu złapałam za nożyczki...